„Śniło mi się, że ludzie tak bardzo chcieli opuścić swoje domy, że zaczęli się wysyłać w kartonowych pudłach". „Śniło mi się, że wszystkie nasze maski stały się częścią naszych fizycznych twarzy." „Śniło mi się, że po pandemii był globalny konkurs na sekstaśmę, ale moja sekstaśma została odrzucona z powodów technicznych" – to trzy pierwsze wpisy na stronie internetowej „i dream of covid" (śnię o Covid), gdzie można podzielić się opowieściami o snach drażniących nasze mózgi podczas pandemii. Żywsze i wyraźniejsze sny podczas pandemii to najprawdopodobniej konsekwencja kryzysu związanego z pandemią Covid-19 i izolacją społeczną. Zagrożenie to mogło wpłynąć na naturę snów.
Śpimy więcej
Według sondażu przeprowadzonego przez naukowców King's College London 62 proc. ludzi w Wielkiej Brytanii śpi tyle samo lub nawet więcej niż przed wprowadzeniem rygorystycznych działań mających na celu zachowanie dystansu społecznego. Podobne wzorce są prawdopodobne w innych krajach, że niektórzy pozostający w domu czas zaoszczędzony na przygotowania i dojazdy do pracy wykorzystują na sen.
Marzenia senne przytrafiają się podczas fazy snu REM, zwanej także snem paradoksalnym. W czasie tej fazy następuje wysoka aktywność mózgu, oddech staje się nieregularny, wzrasta częstość skurczów serca, gałki oczne zaczynają się szybko poruszać i zaczynamy śnić. Faza ta zmienia się z wiekiem, u osób młodych zajmuje około 25 proc. czasu snu. Epizody REM powtarzają się co około 90 minut, a trwają od 5 do 30 minut i chociaż ich funkcja nie jest znana, wydaje się, że jest ważna dla zdrowia. Według Marka F. Beara, Barry'ego W. Connorsa, Michaela A. Paradiso, autorów książki „Neuroscience: Exploring the Brain Fourth", większość badań pokazuje istotne znaczenie długości fazy REM dla dobrego samopoczucia i funkcjonowania mózgu. Jednak właściwie nie istnieją jednoznaczne przekonujące dowody, które mogłyby potwierdzić lub obalić jej znaczenie.
– Brak harmonogramów pracy może pozwolić ludziom obudzić się bez budzika – mówi w „New Scientist" Mark Blagrove, psycholog z Uniwersytetu Swansea w Wielkiej Brytanii. – Wiadomo, że naturalne budzenie powoduje dłuższe sny. I dodaje, że lęk może zakłócać nasz sen. To prowadzi do kolejnych przebudzeń. Kiedy przerywamy sen fazy REM, zapamiętujemy marzenia, które zostały przerwane. Badania Blagrove'a wspierają ideę, że funkcją marzeń jest przetwarzanie naszych emocji i wspomnień, działając w efekcie jako terapia nocna.
Covid-19 jak zombi
Inną teorią promowaną przez Katję Valli, neurobiologa poznawczego z Uniwersytetu w Turku w Finlandii, jest to, że sny pomagają również przygotować nas na przeciwności losu. „Teoria symulacji niebezpieczeństw przewiduje, że kiedy stajemy w obliczu zagrożeń i czujemy strach oraz niepokój, nasz mechanizm produkcji snów zaczyna symulować te lęki i niepokoje w naszych snach – mówi Valli.