Jak wynika z badania Ipsos, ankietowani przez ten ośrodek Polacy przeciętnie oceniali, że stopa bezrobocia jesienią ub.r. wynosiła 24 proc. Tymczasem z danych GUS wynikało, że faktycznie wskaźnik ten był wtedy poniżej 6 proc., a nawet 4 proc. wedle innej definicji. Polacy mylili się też w ocenie innych zjawisk gospodarczych i społecznych. Przeciętnie sądzili na przykład, że polska gospodarka jest 62. na świecie pod względem wielkości, podczas gdy faktycznie była 23.
Wykształcenie ma znaczenie
Dlaczego postrzegamy sytuację gospodarczą niezgodnie z faktami? – Ludzie często nie znają definicji bezrobocia ani sposobu liczenia jego stopy. Stąd przyjmują, że różne osoby niepracujące są bezrobotne, choć nie są, np. zaliczają do nich studentów albo osoby bierne zawodowo, a czasem nawet emerytów i rencistów – tłumaczy dr Jan Czarzasty, kierownik Zakładu Socjologii Ekonomicznych w SGH. Proszeni o ocenę wielkości gospodarki respondenci mogą zaś myśleć o zamożności, czyli poziomie PKB per capita. Pod tym względem Polska jest w rankingach faktycznie dalej niż pod względem nominalnego PKB.
Ale niezrozumienie pytania nie wyjaśnia całkowicie różnicy między percepcją a rzeczywistością w Polsce. Świadczy o tym choćby fakt, że w 2014 r. w badaniach Ipsos Polacy oceniali stopę bezrobocia na 34 proc., podczas gdy była w okolicy 11–12 proc. Dostrzegamy więc poprawę koniunktury.
Dr Czarzasty tłumaczy, że przeszacowanie stopy bezrobocia może się zmieniać w zależności od jej poziomu. – Gdy w gospodarstwie domowym jest osoba bezrobotna, inni członkowie tego gospodarstwa przeszacowują skalę zjawiska – mówi. – Prawdopodobieństwo i skala przeszacowania zależą też od wielu innych czynników. To na przykład poziom wykształcenia, płeć i wiek. Znaczenie ma także dostęp do mediów i ogólna orientacja w sytuacji na świecie, w tym w gospodarce, ale to jest skorelowane z wykształceniem – dodaje dr Czarzasty.