Kolejne niemieckie koncerny deklarują zamiar zwalniania pracowników, skracania czasu pracy bądź zamykania niektórych zakładów. Z wypowiedzi ekonomistów wyziera ton pesymizmu, niektórzy przedsiębiorcy straszą perspektywą nawet pięciu lat kryzysu, a czołowi politycy wskazują na zagrożenia dla stabilności porządku ekonomiczno-społecznego w Niemczech. Czy zatem mówimy o gospodarczym „przeziębieniu” europejskiego hegemona przemysłowego czy już raczej symptomach poważnej zapaści? Czy Niemcy zadowoleni z sukcesów ostatnich lat przespali moment do wprowadzania odważnych reform?
W 2019 r. tempo wzrostu gospodarczego spadło niemal o 2/3 – do 0,6 proc. Co szczególnie problematyczne, niemiecka lokomotywa była napędzana tylko przez jeden silnik – wartość wytworzonych usług zwiększyła się o 2,9 proc. Natomiast obciążeniem dla gospodarki okazał się błyszczący dotąd przemysł. Produkcja przemysłowa obniżyła się o 3,6proc.
Ekonomiści od kilku lat spodziewali się, że Niemcy w końcu wpadną w recesję. W końcu żadna passa nie trwa wiecznie. Nikt jednak nie przewidywał, że katalizatorem problemów będzie niekwestionowana perła w koronie niemieckiej gospodarki, czyli branża motoryzacyjna.