Indeks cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, będzie w tym roku rósł średnio w tempie 3,8 proc. rok do roku, po 2,3 proc. w 2019 r. – przewidują ekonomiści z PKO BP. W listopadzie, gdy poprzednio aktualizowali swój scenariusz makroekonomiczny, spodziewali się inflacji w 2020 r. średnio na poziomie 3,4 proc. Podobną prognozę, zakładającą przyspieszenie inflacji średnio do 3,7 proc., opublikowali w poniedziałek ekonomiści z Goldman Sachs.
Czytaj także: Post wygrywa z karnawałem. Inflacja tłumi sprzedaż
Nawet dotychczasowa prognoza PKO BP należała do wysokich. W noworocznej ankiecie „Rzeczpospolitej" ekonomiści przeciętnie spodziewali się inflacji w 2020 r. na poziomie 2,9 proc. Od tego czasu ukazały się dane dotyczące wzrostu CPI w grudniu (o 3,4 proc. rok do roku) i styczniu (o 4,4 proc.), które przesunęły prognozy w górę. Dziś przeciętnie ekonomiści spodziewają się, że wyniesie ona w br. 3,3 proc.
Ekonomiści z PKO BP tłumaczą, że inflacja przyspiesza głównie z powodu „ograniczeń podażowych na rynku żywności", takich jak epidemia ASF w Chinach i ubiegłoroczna susza w Polsce, a także z powodu podwyżek cen energii i innych cen administrowanych, np. opłat za wywóz śmieci i akcyzy. Czynniki regulacyjne, do których należą też np. nowe normy emisji spalin, które podbiły ceny samochodów, tłumaczą też częściowo wzrost tzw. inflacji bazowej, która nie obejmuje cen energii i żywności. Na to nakładają się rosnące koszty pracy, w tym duża podwyżka płacy minimalnej.
Ekonomiści PKO BP podkreślają, że większość sił, które prowadzą do wzrostu inflacji, ma przejściowy charakter, choć będą się pojawiały nowe, np. podatek cukrowy. Jednocześnie w związku ze spowolnieniem gospodarczym nad Wisłą słabła będzie popytowa presja na wzrost cen. Dlatego od II kwartału wzrost CPI powinien hamować.