Po bardzo przyzwoitym na światowych giełdach ostatnim tygodniu kwietnia pierwszy tydzień maja przyniósł srogie rozczarowanie.
Już w poniedziałek od rana inwestorzy musieli zmierzyć się z informacją (została opublikowana w piątek po południu), że amerykański PKB w I?kwartale się powiększył według wstępnych danych tylko o 2,2 proc. wobec prognoz rzędu 2,5 proc. Graczy z naszego kontynentu od kupowania akcji odstraszały też wiadomości o cięciu ratingów hiszpańskich banków.
Wtorek, który na większości parkietów światowych (z wyjątkiem krajów anglosaskich) był dniem wolnym, nie zmienił nastawienia inwestorów do inwestycji giełdowych. Wszelki entuzjazm tłumiły informacje, że kwietniowy wskaźnik koniunktury w chińskim przemyśle (PMI)?okazał się niższy od oczekiwań. Dlatego w środę od rana przez parkiety całego globu przetoczyła się fala wyprzedaży, dodatkowo napędzana słabymi odczytami PMI?dla przemysłu w strefie euro, a także dla państw naszego regionu, m.in. Polski, Czech i Węgier.
Czwartek i piątek tylko pogłębiły pesymistyczne nastroje na rynkach. Znowu zawiniły kiepskie dane, m.in. z amerykańskiego rynku pracy oraz o koniunkturze w sektorze usług na naszym kontynencie. Szczególnie słabo wyglądała ostatnia sesja, gdy indeksy na najważniejszych parkietach spadły grubo ponad 1 proc.
Mimo to bilans całego tygodnia na rynkach wschodzących nie wyglądał najgorzej. Indeks MSCIEM od piątku 27 kwietnia zyskał 0,47 proc. Była to zasługa zwyżek na giełdzie chińskiej, która okazała zadziwiającą odporność na słabsze dane makroekonomiczne. Zupełnie inaczej zachowywała się giełda w Bombaju, chociaż wskaźniki PMI?dla gospodarki indyjskiej, również publikowane w poprzednim tygodniu, były lepsze, niż zakładano.