Jak wyliczyło Ministerstwo Finansów, w 2010 r. deficyt samorządów wyniesie 6 mld zł. Zdaniem ekspertów kwota ta może być wyższa nawet o kilka miliardów złotych.

Powodów jest kilka. Kurczą się przychody samorządów i równocześnie przyspieszają inwestycje współfinansowane unijnymi funduszami. Zmusza to lokalne władze do szukania pieniędzy. Na dodatek trudno obcinać wydatki przed wyborami samorządowymi. A te odbędą się w przyszłym roku.

Samorządy to tylko jeden z powodów bólu głowy ministra finansów. Ekonomiści obawiają się, że może nie wystarczyć pieniędzy na realizację zobowiązań NFZ i Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Mające je zrównoważyć przychody z prywatyzacji prawdopodobnie będą niższe od planowanych. W efekcie polski dług publiczny może przekroczyć w 2010 r. poziom 55 proc. PKB. Gdyby do tego doszło, konieczne byłoby zamrożenie płac w sferze budżetowej, a emerytury będą mogły wzrosnąć tylko o poziom inflacji.