Wciąż nie wiadomo, który z dwóch wariantów opodatkowania instytucji finansowych będzie chciało wprowadzić Prawo i Sprawiedliwość po ewentualnej wygranej w wyborach 25 października. W sobotę zaprezentowało dwa alternatywne projekty.
– Pierwszy, w wersji którą bym uznał za podstawową, to podatek od aktywów, ale rozważamy także podatek od transakcji finansowych – powiedział Paweł Szałamacha, poseł PiS. Zaznaczył, że mają one różne skutki fiskalne i rynkowe.
Stawka podatku od aktywów wynosiłaby 0,39 proc. Obejmowałaby nie tylko banki i oddziały instytucji kredytowych, ale także zakłady ubezpieczeń, reasekuratorów oraz SKOK. Nie płaciłyby go małe instytucje: z aktywami o wartości poniżej 1 mld zł. Szacowany wpływ budżetowy z tego podatku to 5 mld zł rocznie.
Wariant numer dwa
Drugi rozważany wariant to podatek od transakcji finansowych. Stawka wynosiłaby 0,14 proc. w przypadku obrotu akcjami lub obligacjami, a 0,07 proc. – instrumentami pochodnymi. Objęte nim byłyby instytucje, które mają co najmniej połowę obrotu z transakcji finansowych. Wpływy z tej wersji podatku są szacowane na 1,7 mld zł. Nie płaciłyby go: Skarb Państwa, NBP, BGK czy Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Zwolnione byłyby m.in. pierwotne emisje papierów wartościowych oraz związane z finansowaniem potrzeb pożyczkowych Skarbu Państwa i samorządu terytorialnego.
Jak przyznał poseł Henryk Kowalczyk, w PiS są rozbieżne opinie co do wariantów. Według Szałamachy w krajach, w których wprowadzono podatek od transakcji, nie miał on celu fiskalnego. Chodziło o ograniczenie niepożądanych typów transakcji. By był on skuteczny, według posłów PiS wskazane byłoby, by obowiązywał w większej licznie jurysdykcji podatkowych – po to, by instytucje nie przeniosły swojej aktywności za granicę.