Nowy pakiet posunięć budżetowych, tzw. różowy limit — oparty na ustawie przyjętej w 2011 r., która wymaga, by spółki giełdowe miały co najmniej 30 proc. kobiet w swych organach kierowniczych — został już zatwierdzony w Senacie, trafił do Izby Deputowanych i ma ma być przyjęty do końca roku — podał Reuter.
Kiedy deputowana Lelia Golfo przedstawiała w 2011 r. projekt tej ustawy, we władzach włoskich firm było zaledwie 170 kobiet na ponad 2700 mężczyzn. wtedy proporcja wynosiła 6 proc., dziś jest to 38 proc. w zarządach i ponad 40 proc. w radach nadzorczych. Powiedziała wtedy, że „bank centralny stwierdził, iż minie co najmniej 50 lat, aby doszło do poziomu 30 proc.".
Niedawna ankieta banku Credit Suisse „The CS Gender 3000 in 2019" ulokowała Włochy na piątym miejscu, za Szwecją, Belgią, Norwegią i Francją, gdzie 44,4 proc. kobiet zasiada w zarządach i radach.
- Zasadniczą korzyścią jest poprawa generalnej jakości tych organów — stwierdziła Maria Elena Cappelo, członkini rad w 4 włoskich spółkach giełdowych: MPS, Prysmian, Saipem i Tim. Kilka największych włoskich firm włączyło do swych statutów zapisy o równości płci, są to m.in. firma gazowa Snam, energetyczna Enel, Ubi Banca i lotniczo-wojskowa Leonardo.
Zmianę nastawienia w kraju, znanym z tego, że nie lubi sprzyjać kobietom w karierze zawodowej przyjęto na ogól z zadowoleniem, ale pojawiły się też głosy, że trzeba zrobić znacznie więcej dla osiągnięcia prawdziwej równowagi. Alessandro Profumo, kiedyś znany bankier, teraz szef Leonardo stwierdził, że miejsce Włoch w rankingu Credit Suisse jest doskonałym sygnałem,. ale dodał, że dla osiągnięcia właściwej równowagi we władzach firm „potrzebujemy głębokiej zmiany mentalności".