Jamie Oliver, kucharz i celebryta w jednym miał w bieżącym roku poważne kłopoty z restauracyjną częścią swojego gastronomiczno-medialnego biznesu. Restauracje Jamie’s Italian, Fifteen i Barbecoa faktycznie zbankrutowały i trafiły pod zarząd zewnętrznej firmy, a pracę straciło 1000 osób. Jednak to, co dla wielu pracowników Olivera oznaczało bezrobocie dla niego samego okazało się być co najwyżej niedogodnością. Mimo problemów wszystkie interesy Olivera przyniosły bowiem zysk w wysokości 7,8 mln funtów przy przychodach ze sprzedaży w wysokości 43,5 mln funtów.
Zysk byłby większy, gdyby nie to, że problemy gastronomicznej części biznesu Olivera kosztowały jednorazowo 9,8 mln funtów. W efekcie wypłata dywidendy dla Olivera, jak informuje „The Guardian”, wyniosła „tylko” 5,2 mln funtów. Rok wcześniej kucharz i celebryta mógł wypłacić sobie 8,6 mln funtów, więc problemy z restauracjami sprawiły, że dostał o 3,4 mln funtów mniej.
Przychody i zyski Olivera ratowały przychody z wydawnictw, telewizji oraz licencji. Co prawda tegoroczne książki i programy w telewizji nie były takimi sukcesami, jak te z poprzedniego roku, jednak dostarczyły powodów zadowolenia. Zarządzający biznesem CEO Paul Hunt z zadowoleniem komentował, że firma nadal jest prężna.
Po problemach z restauracyjną częścią biznesu Oliver mówił w sierpniu, że chce, by jego przedsiębiorstwo stało się „etyczną korporacją”, która będzie przypisywać równą wagę ludziom, środowisku naturalnemu i zyskom.