W zeszłym roku wartość zagranicznej sprzedaży najważniejszych państwowych fabryk broni skupionych w Polskiej Grupie Zbrojeniowej znów spadła poniżej oczekiwań. Sięgnęła z trudem 553 mln zł.
Ten wyjątkowo mizerny poziom eksportu polskiego uzbrojenia i sprzętu wojskowego martwi Zbigniewa Gryglasa, wiceministra aktywów państwowych, który w listopadzie przejął w MAP nadzór nad zbrojeniówką. W rozmowie z Łukaszem Prusem z Zespołu Badań i Analiz Militarnych wiceminister zapowiedział stanowcze działania, które pozwolą eksport polskiej broni wyciągnąć z wieloletniej zapaści. W rządzie z poparciem premiera miałby powstać specjalny zespół ekspercki, który wskaże drogę do skuteczniejszej niż dotąd promocji rodzimego uzbrojenia oferowanego za granicą. Wiceminister Gryglas nie ma wątpliwości: o znaczący wzrost specjalnego eksportu warto zabiegać, bo to może być istotne źródło pozyskiwania środków na modernizację przemysłu obronnego. – Kluczowe są jednak zamówienia MON, bo nikt za granicą nie kupi od nas uzbrojenia, które nie znalazło uznania na rynku macierzystym – przypomina wiceminister.
Wybuchowy lider
Do tego, że bydgoski Nitro-Chem od lat pozostaje prymusem eksportowym w państwowej zbrojeniówce, wszyscy znawcy branży zdążyli się przyzwyczaić. W 2019 r. sprzedaż trotylu za granicę przyniosła kujawsko-pomorskiej firmie 214 mln zł. Nic dziwnego – spółka to największy na zachód od Bugu producent trotylu na Starym Kontynencie.
W tym roku nawet atak koronawirusa nie osłabił zapotrzebowanie świata na materiały wybuchowe.
Warto przypomnieć, że obecni wojskowi i cywilni odbiorcy trotylu nie dowiedzieliby się o pomorskim producencie, gdyby nie offset za myśliwce F-16 i wymuszone zamówienia z USA. Do dziś Ameryka pozostała największym odbiorcą polskiego TNT.