Według prognoz Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli wartość mebli wytwarzanych w naszym kraju będzie rosła o ok. 10 proc. rocznie. W tym roku zbliży się do 30 mld zł. Po latach względnej stabilizacji dla firm z branży nadeszły niespokojne czasy. Główna przyczyna kłopotów to mocny złoty, gdyż meblarze 80 proc. produkcji eksportują.
– Firmy stają przed koniecznością nieustannej restrukturyzacji. Żeby przetrwać, muszą ciąć koszty i przestawiać się na produkcję wyrobów z wyższej półki, na których można uzyskać lepsze marże. Wiele firm rezygnuje z wytwarzania tanich, mało przetworzonych wyrobów. I ten kierunek będzie kontynuowany – uważa Andrzej Szymański, analityk Domu Maklerskiego BZ WBK.
Najważniejszymi elementami składającymi się na koszty produkcji mebli są drewno, płyty, farby, lakiery, siła robocza i energia. Zarówno surowce, jak i płace w ostatnim czasie mocno poszły w górę i nie ma szans na to, by zaczęły spadać.
– Wyjątkiem jest drewno, które akurat w tym roku powinno potanieć. Surowiec ma u nas już ceny europejskie, więc nie ma dalszej presji na wzrost cen, a wręcz przeciwnie – wyjaśnia Andrzej Szymański.
Prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers, uważa natomiast, że meblarze powinni rezygnować z prostej, a jednocześnie najbardziej pracochłonnej produkcji, która przynosi najmniejsze zyski. – Firmy powinny się wycofywać z bycia producentem i wybierać rolę organizatora produkcji, który skupia się na wzornictwie, marketingu i wyszukuje na mapie świata miejsca, w których tanio można wyprodukować najprostsze podzespoły. Takie miejsca to np. wschód Europy czy Azja – wyjaśnia Orłowski.