Należące do Mittalu Zdzieszowice produkują rocznie ok. 4,5 mln ton koksu. Druga co do wielkości Przyjaźń, w której większość udziałów ma JSW, wytwarza ok. 2,6 mln ton. Ponad 80 proc. produkcji zużywają huty stali. Tyle że koksownictwo potrzebuje 11 mln ton węgla koksującego, a krajowa produkcja wynosi nieco ponad 10 mln ton, w dodatku część przeznaczona jest na eksport.
– Nie jesteśmy zaskoczeni, bo wiemy, jakie są ich potrzeby – przyznaje Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW, spółki będącej największym producentem węgla koksowego w Europie. – Jednak z powodu niższej podaży ograniczyliśmy dostawy do wszystkich odbiorców, zarówno w kraju, jak i za granicą – tłumaczy.
JSW bez nowych inwestycji nie zwiększy wydobycia, bo po węgiel trzeba schodzić coraz niżej, a na to potrzeba czasu i pieniędzy. Nowe pola wydobywcze Pawłowice i Bzie-Dębina zaczną działać za osiem lat. Nie wiadomo, kiedy uda się dotrzeć do złóż w przejętym przez JSW w styczniu Budryku (jest tam ok. 140 mln ton tego węgla).
Węgiel koksujący jest najbardziej energetyczny i tylko on nadaje się do produkcji koksu. Stąd również jego cena – na świecie dochodzi do 250 – 300 dolarów, w Polsce przekracza 200 dol.
– W latach 90. w ramach restrukturyzacji górnictwa redukowano też produkcję węgla koksującego – mówi Andrzej Krzyształowski, rzecznik Arcelor Mittal Poland, właściciela największej i najnowocześniejszej w Europie koksowni Zdzieszowice, która jest głównym odbiorcą surowca z JSW. – Deficyt na rynku wynosi ok. 2,6 mln ton. Załamanie produkcji w JSW w 2007 r. zmusiło nas do importu 400 tys. ton. W tym roku w USA i Czechach kupimy 1,5 mln ton węgla koksującego – tłumaczy. Szacuje się, że w 2009 r. firma zwiększy import do 2 mln ton, bo spadłaby produkcja stali (Mittal jest właścicielem hut).