RZ: Jak idzie sprzedaż mieszkań?
Henryk Urbański: Od początku roku obserwujemy zrównoważenie podaży i popytu. Doszło do stabilizacji i urealnienia cen. Czasy, gdy na godzinę przed otwarciem biura sprzedaży ustawiała się 40-osobowa kolejka, minęły bezpowrotnie. Wówczas wiele przypadkowych firm, licząc na szybki i łatwy zysk, zajęło się działalnością deweloperską. Duży popyt spowodował wzrost cen, który nie zawsze odzwierciedlał rzeczywistą wartość produktu i nie zawsze miał uzasadnienie w rachunku ekonomicznym. Dziś nadszedł czas klienta. Niemniej uważam, że dobry produkt w rozsądnej i uzasadnionej ekonomicznie cenie znajduje nabywcę nawet dzisiaj. Tylko część deweloperów, którzy zaproponowali ceny przewyższające wartość produktu, boryka się z kłopotami.
Jak długo utrzyma się taka sytuacja?
To zjawisko przejściowe. Mamy wzrost gospodarczy, wzrost płac, niewątpliwy deficyt mieszkań popularnych na rynku. Sęk w tym, że wysokie ceny i wzrost stóp procentowych spowodowały, że coraz więcej osób ma kłopoty z uzyskaniem kredytu. Oferta jest bogata, jednak z uwagi na ograniczone możliwości finansowe, klienci wybierają znacznie bardziej dokładnie.
Kiedy rynek zacznie rosnąć?