– Mamy pretensję do MON, że tnie zamówienia na nowy sprzęt, pogrąża producentów znajdujących się w ekonomicznej zapaści i nie szuka oszczędności w licznych niedotkniętych kryzysem zakamarkach resortu – zarzuca Stanisław Głowacki, szef „Solidarności” w zbrojeniówce. Twierdzi, że związkowcy bezskutecznie wskazują sposoby ocalenia przynajmniej części firm żyjących wyłącznie z wojskowych dostaw i dających utrzymanie 46 tysiącom zatrudnionych w branży i spółkach kooperujących.
W czwartek zdesperowana „Solidarność” rozpoczęła referendum w sprawie strajku w sektorze obronnym, bo jak mówi Głowacki, zakłady nie wytrzymają ekonomicznie drakońskiej kuracji proponowanej przez państwo.
Wczoraj przedstawiciele MON potwierdzali, że po zapłaceniu zeszłorocznych zaległych zobowiązań w tym roku na modernizację techniczną armii budżet może przeznaczyć 2, 2 mld zł, z czego większość kwoty pokryje należności wynikające z już zawartych wieloletnich kontraktów. Na zupełnie nowe zakupy zostaje 300 mln zł.
To dlatego wszystkie znaczące długoterminowe umowy są renegocjowane. Zdaniem Zenona Kosiniaka-Kamysza, wiceministra obrony ds. modernizacji, udało się znaleźć kompromisowe rozwiązanie w przypadku 88 kontraktów ze 160, które poszły na pierwszy ogień renegocjacji. Armia najczęściej proponuje przedsiębiorcom utrzymanie zamówienia, ale odroczenie płatności na rok. To firmy będą się same musiały martwić o kredyty na podtrzymanie produkcji. Ten wariant nie zawsze jest akceptowany. – Wtedy negocjujemy zmniejszenie zakresu umów – przyznaje wiceminister.
Generał Sławomir Szczepaniak, dyrektor Departamentu Zaopatrywania Sił Zbrojnych MON, mówi, że cięcia zamówień dotkną nawet najważniejszego uzbrojenia. Zamiast 58 potrzebnych także w Afganistanie rosomaków, armia odbierze w tym roku 32 (i 16 wyprodukowanych w poprzednich latach). Zamiast 12 wyrzutni rakietowych Langusta ze Stalowej Woli, HSW ma szanse sprzedać zaledwie sześć. Sztab Generalny zdecydował też, że na razie nie kupi ani jednej haubicy Krab. Pieniądze znajdą się tylko na część zakontraktowanego sprzętu łącznościowego, zabraknie ich na sfinansowanie w najbliższych latach budowy jedynego nowego okrętu dla Marynarki Wojennej, korwety typu 621. – Gorączkowo szukamy rozwiązań, które pozwoliłyby przetrwać Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni – przyznaje Kosiniak Kamysz.