Jak podkreślał wiceminister podczas panelu „Prywatne czy państwowe? Zalety i wady obecności państwa jako właściciela w gospodarce” ze względu na to, że deficyt budżetu państwa zbliża się niebezpiecznie do ostrzegawczego progu 55 proc., można zaryzykować tezę, że w ciągu najbliższych dwóch lat należy się spodziewać zastoju w inwestycjach finansowanych przez państwo. – Dlatego wpływy z dywidend w przyszłym roku nie powinny przekroczyć 3 mld zł – mówił Leszkiewicz. – Nie będziemy drenować spółek, które gwałtownie potrzebują środków na własny rozwój.

Na początku 2009 r. Ministerstwo Skarbu deklarowało równie łagodną politykę dywidendową. Budżet miał uzyskać z ubiegłorocznych zysków państwowych spółek jedynie 3 mld zł. Jednak po korekcie okazało się, że dochody z dywidend mają wzrosnąć o 5,3 mld zł. Państwowy akcjonariusz musiał więc przeforsować na walnych zwiększone wypłaty z zysku m.in. PKO BP, KGHM, GPW, Tauronu, PGE, Enei i spółek górniczych.

Jak podkreślał wiceminister, podmioty prywatne dysponują większymi zasobami. – Jednak jeśli Tauron ma przeznaczyć w najbliższych latach na inwestycje 20 mld zł, to nie da mu tych środków ani państwo, ani nie wygeneruje ich sama spółka, ani nie pozyska kredytu. Potrzebne są więc pieniądze z zewnątrz, np. z giełdy – mówił Leszkiewicz.

Prezes PZU Andrzej Klesyk podkreślał, że kluczowym problemem jest brak stabilności w zarządzaniu spółkami z udziałem Skarbu Państwa – średni czas kierowania PZU wynosi 13 miesięcy, w LOT– siedem, podczas gdy np. w odnoszącym sukcesy CEZ – kilka lat. – Dlatego każdemu prezesowi zadrży ręka przy podpisywaniu decyzji o długoterminowej inwestycji – mówił Klesyk.