Rozmowy trwały kilka godzin, ale żadna ze stron nie chciała wczoraj ujawnić żadnych szczegółów. Z nieoficjalnych informacji wynika, że dyskutowano głównie o umowie na dodatkowe dostawy surowca. Bo to najważniejsza obecnie dla Polski kwestia.
Polska chce kupować od Gazpromu nawet 10,3 mld m sześc. gazu rocznie, i to do 2037 r., i te kwestie zostały już uzgodnione. Ale to tylko jeden z elementów w zmienianym porozumieniu międzyrządowym. Zawarcie porozumienia blokują kwestie sporne dotyczące EuRopol Gazu.
O tym, że PGNiG może oddzielnie zawrzeć kontrakt na zwiększone dostawy z Gazpromem, a potem dalej rozmawiać o nadzorującej tranzyt gazociągiem Jamał spółce EuRoPol Gaz i problemach z rozliczaniem opłat za przesył mówił tuż przed wznowieniem rozmów w Moskwie wicepremier Waldemar Pawlak. I zapewniał, że w pierwszym półroczu gazu nie powinno zabraknąć. – Ale bardzo potrzebujemy oczywiście tego porozumienia i to teraz – dodał w wywiadzie dla agencji Reuters.
Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że jeżeli temperatura spadnie jeszcze bardziej – do minus 20 stopni – tak jak to zapowiadają meteorolodzy, problemy z zaopatrzeniem przemysłu w gaz staną się faktem. Według ekspertów trzeba będzie wprowadzić 10. stopień zasilania, czyli ograniczyć dostawy surowca dla największych zakładów – PKN Orlen i spółek chemicznych.
Sytuacja na rynku gazowym i brak porozumienia z Rosją niepokoi już nie tylko polityków. List do wicepremiera Pawlaka z prośbą o wyjaśnienie stanu negocjacji napisali szefowie BCC. Czytamy w nim, że „w najczarniejszym scenariuszu istnieje obawa, że pod koniec roku może zabraknąć gazu dla odbiorców przemysłowych. Dodatkowym źródłem niepokoju są ostatnie informacje, że na wniosek spółki Gaz-System rząd rozważa ewentualność uruchomienia strategicznych rezerw gazu wobec braku w bilansie za pierwszy kwartał ok. pół miliarda m sześc. tego surowca”.