Wybór pierwszych składowisk CO[sub]2[/sub] nie jest przypadkowy. W Bełchatowie istnieje największa elektrownia węglowa, a w Kędzierzynie-Koźlu jeden z największych zakładów chemicznych, produkujących m.in. nawozy azotowe. To miasto nie może się doczekać rządowej inwestycji, czyli składowania trującego CO[sub]2[/sub] pod ziemią (tzw. CCS). Musi na to jednak poczekać przynajmniej kilka lat.
Zanim bowiem zacznie się wysyłanie skroplonego gazu rurociągami ponad kilometr pod ziemię, potrzebne są eksperymenty. Elektrownia w Bełchatowie ma już na to obiecane 180 mln euro z Unii Europejskiej, jest jednak szansa na kolejne pieniądze. - To jest pilotażowy program. Liczymy, że dzięki niemu do 2015 r. wstępnie będziemy wiedzieli, czy CO[sub]2[/sub] da się bezpiecznie składować - mówi gazecie Henryk Jezierski, główny geolog kraju.
Rząd nie czeka jednak bezczynnie na finał eksperymentu. Przygotował już założenia do ustawy, która ma umożliwić masowe tłoczenie CO[sub]2[/sub] pod ziemię. Po co ten pośpiech? Unia Europejska naciska na Polskę, żeby szybko ograniczyła emisję gazów, które przyczyniają się do ocieplania klimatu na świecie. Poza tym, za kilka lat trzeba będzie słono płacić za kupno prawa do trucia powietrza - czytamy dziś w "Metrze".