Kilka lat temu największy gracz, Kompania Węglowa, zatrudniał ponad 80 tys. ludzi – dziś ok. 63 tys. W Katowickim Holdingu Węglowym, gdzie pracę ma ok. 21 tys. ludzi, trwa program dobrowolnych odejść. W Jastrzębskiej Spółce Węglowej zatrudniającej 22,7 tys. osób także załoga nie będzie większa. A w kopalniach węgla brunatnego w ciągu roku zatrudnienie spadło o 4,4 proc.
Spółki węglowe nie planują jednak grupowych zwolnień. Jak więc zmniejszają liczebność załóg? Więcej osób odchodzi na emeryturę, niż jest przyjmowanych do pracy. – W tym roku przyjmiemy do pracy ok. 500 absolwentów szkół górniczych, z którymi mamy podpisane umowy – mówi Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii. Podobne umowy realizuje JSW.
W KHW trwa program dobrowolnych odejść dla pracowników powierzchniowych. – W procesie tworzenia megakopalni (KHW łączy swoje zakłady w jeden bardziej wydajny – red.) stanowiska administracyjne by się dublowały – tłumaczy Wojciech Jaros z KHW. Zapewnia, że takich zachęt dla górników dołowych nie będzie. Zwłaszcza że łatwo policzyć, że odejście np. 200 osób z odprawą 50 tys. zł kosztowałoby spółkę 10 mln zł (dla porównania – jej ubiegłoroczny zysk netto to 87 mln zł).
Według prezesa KHW Stanisława Gajosa docelowo w ciągu kilku kolejnych lat KHW zamierza zmniejszyć zatrudnienie do 15 – 16 tys. osób – głównie przez nieprzyjmowanie nowych w miejsce odchodzących na emeryturę.
Kopalnie węgla kamiennego na Śląsku chcą zwiększyć efektywność, bo koszty płac to połowa wszystkich kosztów. Dla porównania – lubelska Bogdanka do wydobycia 5,3 mln ton węgla rocznie zatrudnia ok. 4 tys. ludzi. Kompania Węglowa do wydobycia ośmiokrotnie więcej węgla zatrudnia ponad 15 razy więcej ludzi.