Wczorajsze posiedzenie Rady Ministrów nie przyniosło rozstrzygnięcia, na które czekają inwestorzy w specjalnych strefach ekonomicznych. Choć nowelizacja ustawy strefowej znalazła się w porządku obrad, rząd przerwał dyskusję nad projektem. Powodem były rozbieżności pomiędzy ministrem gospodarki, którego resort przygotował projekt nowych przepisów, a ministrem finansów, który od kilku miesięcy usiłuje wprowadzić poprawki, całkowicie go zmieniające. Premier Donald Tusk dał obu ministrom tydzień na znalezienie kompromisowego rozwiązania.

Chodzi przede wszystkim o pozwolenie firmom w strefach na ograniczenie liczby etatów, jakie zadeklarowały w zezwoleniu inwestycyjnym. Kolejny punkt sporny dotyczy inwestycji na gruntach prywatnych: Ministerstwo Finansów nie zgadza się na obejmowanie takich terenów strefą, by nie zwiększać zakresu ulg. Rozbieżności jest znacznie więcej, ale w przypadku tych najważniejszych na razie nie ma perspektyw porozumienia.

– Nie przystaliśmy na propozycje ministra finansów, gdyż pogarszają one sytuację inwestorów – powiedział „Rz” po zakończeniu obrad wysoki urzędnik resortu gospodarki.

Już w pierwszym kwartale ministerstwo przygotowało symulacje skutków wprowadzenia obostrzeń, jakie proponuje minister finansów. W raporcie przesłanym do ministra Michała Boniego wyliczono, że mogą one zablokować inwestycje warte nawet 17 mld zł. A w konsekwencji uniemożliwić utworzenie blisko 30 tys. nowych i utrzymanie 20 tys. dotychczasowych miejsc pracy.

Eksperci ostrzegają, że brak liberalizacji przepisów dotyczących zatrudnienia w strefach i rozszerzania stref mocno odbije się na ich atrakcyjności. Według analityków firmy doradczej Ernst & Young, brak możliwości rozszerzania się stref na grunty prywatne sprawi, że liczba inwestycji będzie spadać. Największa ze stref – katowicka – ostrożnie szacuje, że w ciągu 10 lat mogłaby z tego powodu stracić kilkanaście tysięcy nowych miejsc pracy.