[i]Korespondencja z Brukseli[/i]
Po serii krytycznych artykułów w dzienniku “Financial Times” kolejne środowiska atakują politykę spójności w obecnej formie. Eurodeputowani grupy liberalnej w Parlamencie Europejskim, którzy są sprawozdawcami ważnych dla tej dziedziny raportów, żądają zmian w zasadach przyznawania unijnych funduszy i kontrolowania wydatków. – Sama Komisja Europejska przyznaje, że nie ma kontroli nad ponad połową projektów finansowaną ze wspólnych pieniędzy. A ta połowa, gdzie ma informacje, pełna jest nieprawidłowości – uważa Jorgos Chatzimarkakis, eurodeputowany niemiecki.
Przygotowuje on właśnie sprawozdanie o wykonaniu budżetu UE w 2009 roku. Zapowiada, że zarekomenduje Parlamentowi odłożenie głosowania w tej sprawie i zmuszenie KE do reform. – Co roku unijny Trybunał Obrachunkowy odrzuca unijne rachunki. I co roku Parlament Europejski daje zielone światło. Tym razem powinniśmy zachować się inaczej. Odłożenie głosowania o pół roku miałoby wymiar prestiżowy i mogłoby zmusić KE do zmiany w polityce spójności.
O jakie zmiany chodzi? Przede wszystkim – zdaniem eurodeputowanych – zmienić się powinna kolejność wydarzeń. Dziś najpierw są alokowane pieniądze, a potem szuka się projektów. – Gubernator Krety nie ma dobrych projektów. Pod koniec okresu finansowego dostaje telefon z Aten z pytaniem, ile wykorzystał. Okazuje się, że nic więc na gwałt szuka pierwszego lepszego projektu. Tak to działa – uważa Chatzimarkakis, z pochodzenia Grek. Obecnie państwo nie jest karane za źle wydane pieniądze. Jeśli jeden projekt okazuje się zły, to pieniądze są zatrzymywane w kraju i szuka się innego projektu.
Zdaniem eurodeputowanych nikt nie ma też motywacji do zabierania pieniędzy i szukania nieprawidłowości. Państwo chce dostać jak najwięcej, więc nie będzie wytykać projektom wad. A Komisja Europejska chce się pochwalić dobrymi statystykami, więc zgadza się na przesunięcia funduszy. Według Ramony Manescu, eurodeputowanej rumuńskiej, potrzebny jest unijny system audytu. – Teraz każdy projekt jest kontrolowany według jednego z 27 wzorów, a one nie wszystkie są zgodne z europejskimi normami. Poza tym niektóre kraje dodają niepotrzebne wymagania, co utrudnia korzystanie z polityki spójności – argumentuje Manescu.