Unia Europejska będzie miała wspólny patent. Zaczyna od 11 państw. Akces zgłaszają kolejne, w tym Polska.
Uzyskanie na terenie całej UE ochrony prawnej wynalazku i innowacji kosztuje dziś 18 tysięcy euro. W USA tylko 1850 euro, a to niejedyny kraj, gdzie wynalazczość ma się lepiej niż w Europie. – Najwyższy czas coś z tym zrobić. Już w przyszłym roku Chiny zarejestrują więcej patentów niż USA – mówił wczoraj Vincent Van Quickenborne, minister ds. przedsiębiorstw Belgii, która do końca roku stoi na czele UE. Doprowadził on do zgody 11 państw – wkrótce prawdopodobnie 25 – w sprawie patentu europejskiego. Komisja Europejska szacuje jego koszty na 2000 – 2300 euro. Głównym problemem są tłumaczenia i to było przedmiotem ostrych negocjacji. Ostatecznie ustalono, że będą trzy oficjalne języki patentu europejskiego: angielski, niemiecki i francuski.
Polski wynalazca, który zechce ochrony w większej liczbie krajów UE, będzie mógł złożyć wniosek po polsku do biura patentowego w Monachium. Patent zostanie wydany w całości w jednym z trzech języków oficjalnych, do wyboru przez wnioskodawcę. W pozostałych dwóch przedstawione będą najważniejsze, z prawnego punktu widzenia, postanowienia. Treść zostanie przetłumaczona na polski za pomocą automatycznego tłumaczenia. Dokument po polsku będzie służył do celów informacyjnych i handlowych, ale nie będzie dokumentem prawnym. W razie sporu prawnie obowiązujące tłumaczenie zostanie zapewnione.
Takie rozwiązanie umożliwia ograniczenie kosztów i powinno zachęcić do innowacji chronionych na skalę europejską. Ochrona będzie obowiązywała w 11 krajach. Bruksela ma nadzieję, że dołączą inne. Wczoraj poparcie wyraziła Polska. Zdecydowany sprzeciw zgłaszają tylko Hiszpania i Włochy, pozostałe kraje zapowiadają przyłączenie się, gdy przeanalizują nowe przepisy. Będą one gotowe w ciągu kilku miesięcy.
– Porozumienie wszystkich krajów byłoby najlepsze dla rynku wewnętrznego UE. Ponieważ dziś jest to niemożliwe, Polska zgadza się z krajami, które szukają alternatywnych rozwiązań – powiedział wiceminister gospodarki Marcin Korolec podczas posiedzenia ministrów w Brukseli.