Z każdym dniem rośnie liczba śmiertelnych ofiar trzęsienia ziemi z 11 marca i ponad 10-metrowej fali tsunami. Teraz mówi się o 26 tys. zmarłych i zaginionych.
Do ludzkiej tragedii doszły niszczycielskie skutki w gospodarce morskiej japońskiego wybrzeża na północ od Tokio. — Tsunami zmyła cały sektor hodowli przegrzebków (małży św. Jakuba, coquilles St-Jacques) ośrodki hodowli i ludzi, którzy tam pracowali — stwierdza Toshiharu Kagami, pracownik hurtowni rybnej na głównym targu rybnym w Tokio, Tsukiji.
Za wcześnie jeszcze na wyliczanie skutków kataklizmu na obroty tego targu czy japońskiego eksportu owoców morza, ale zniszczenia w północnej części kraju są już odczuwalne na Tsukiji — największym na świecie targu rybnym. W 2009 r. sprzedano tam 544 tys. ton o wartości 434 mld jenów (5,4 mld dolarów).
W zbiornikach z wodą, czy w skrzynkach ze styropianu, wypełniających małe stragany na rynku Tsukiji nie ma już żadnej odmiany płastug, czarnej skorpeny czy muszli ślimaków, suchotek, pochodzących z prowincji Iwate, Miyage i Fukishima na połnocnym wschodzie, nazywanych łącznie Sanriku.
Na targowisku nie ma także innych morskich smakołyków z tego regionu, jak np. słynnych ostryg czy wodorostów wakame. Oferowane przegrzebki pochodzą z zachodniego wybrzeża Japonii i jest ich znacznie mniej.