Poczta Polska wprowadziła zasadę, że nadanie przesyłki poleconej jest odnotowywane tylko przez panią w okienku na poczcie a jej odbiór przez nas, gdy listonosz daje nam do podpisu, że odebraliśmy list. Pomiędzy tymi zdarzeniami przesyłka polecona jest traktowana jak list zwykły, wrzucana do worka i przekazywana dalej, bez liczenia co do sztuki, ile przesyłek poleconych wyszło z urzędu nadawczego i ile przeszło przez kolejne etapy procesu pocztowego. Dotychczas było tak, że pani w okienku rejestrowała list, urząd nadawczy przekazywał takie przesyłki dalej wraz z dokładną kartą, ile takich przesyłek opuszcza urząd. Na węźle rozdzielczym listy znów były liczone i odnotowywane na karcie. W każdym kolejnym węźle tak samo. Potem jeszcze w urzędzie oddawczym. - Przesyłki były kontrolowane na każdym etapie doręczenia. Teraz łatwo mogą stać się celem nieuczciwych pracowników, którzy rzadko, ale zdarzają się także u nas - mówi nam pracownik jednego z węzłów rozdzielczych. Według niego przynajmniej na trzech, czterech etapach doręczania, to pracownik poczty będzie decydować, czy puścić list dalej.
Zbigniew Baranowski, rzecznik Poczty Polskiej odmówił informacji, ile przesyłek poleconych dostarcza firma. Podał tylko enigmatycznie: kilkaset milionów i nie chciał doprecyzować czy chodzi o 100, 200 czy 900 mln sztuk. - Wdrożenie takiego rozwiązania przyniesie z tytułu ograniczenia pracochłonności znaczące oszczędności dla poczty - powiedział Baranowski ale odmówił także odpowiedzi na pytanie jakie to będą oszczędności. - Spodziewam się, że zarząd nawet nie ma takich szacunków i to nie pierwszy raz jest tak, że jakieś rozwiązania są w firmie wprowadzane bez dokładnego oszacowania ich konsekwencji - mówi nasz rozmówca z Poczty Polskiej.
Jego zdaniem problem monitorowania przesyłek poleconych mógłby rozwiązać specjalny nadzór teleinformatyczny, który bezdotykowo pozwoliłby, np. poprzez wczytywanie kodu kreskowego, eliminować zagrożenie zaginięcia przesyłki. Ale jak zauważa koszt takiego systemu byłby ogromny. - Jednak utrata zaufania klientów może być dla poczty bardziej dotkliwa, gdy pojawi się fala reklamacji z powodu zaginięć kosztownych przesyłek. Ludzie wysyłają w poleconych telefony komórkowe, cenne znaczki itd. - mówi nasz rozmówca. Jego zdaniem zwiększonej liczby reklamacji z tego powodu można jednak spodziewać się dopiero w maju lub czerwcu, ze względu na to, że nowy sposób traktowania przesyłek poleconych funkcjonuje na poczcie od niedawna.
- Wprowadzenie zmian w technologii zostało poprzedzone pilotażem. W trakcie pilotażu uruchomiono mechanizmy, które pozwalają na bieżące monitorowanie negatywnych zjawisk. Wstępna ocena wyników trwającego jeszcze pilotażu nie potwierdza zagrożeń dla nowego rozwiązania w zakresie opracowywania przesyłek poleconych - twierdzi Baranowski. Jego zdaniem wdrożenie takiego rozwiązania przyniesie z tytułu ograniczenia pracochłonności znaczące oszczędności dla poczty. - Ponadto zastosowanie uproszczenia w procesie wpłynie na skrócenie czasu obsługi kursów pocztowych, a w konsekwencji na poprawę terminowości przebiegu przesyłek - przekonuje rzecznik narodowego operatora.