– 50 proc. zaoferowanych akcji kupiła zagranica, a drugie pół kraj – powiedział w piątek minister skarbu Aleksander Grad. Odpierał też zarzuty, że jeszcze na krótko przed sprzedażą akcji ubezpieczyciela mówił o tym, że w tym roku nie będzie się ich pozbywał. Mówił, że gdyby np. w marcu zapowiedział sprzedaż pakietu o wartości 3 mld zł na początek czerwca, to mielibyśmy do czynienia z huśtawką kursu.
– Jeśli sprzedajemy w formie księgi popytu, to robimy to z zaskoczenia. Pilnuję interesu państwa, inwestorzy zdążyli już zarobić na akcjach PZU – tłumaczył minister. W ramach tzw. przyśpieszonego book-buildingu doradcy resortu skarbu – banki inwestycyjne zbierały oferty zakupu walorów towarzystwa od dużych klientów instytucjonalnych. W ten sposób Skarb Państwa unika długotrwałej procedury, jaka wiąże się z ofertą publiczną.
– Akcje zostały sprzedane z niewielkim dyskontem w stosunku do kursu przed ogłoszeniem transakcji, zgodnie z innymi przypadkami, które na rynku dotychczas obserwowaliśmy – dyskonto było podobne. Ministerstwo sprzedało akcje drożej niż w ofercie, zrobiło więc dobry interes – skomentował Marcin Materna, analityk Millennium DM.
Dzięki sprzedaży akcji PZU wartość tegorocznych wpływów z prywatyzacji przekracza już 6 mld zł wobec planu na poziomie 15 mld zł. Przed ofertą MSP miało 45,2 proc. akcji PZU.
Na wrzesień planowana jest oferta publiczna akcji PKO BP. Wiadomo, że 10-proc. pakiet sprzeda państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego. Jaki pakiet wystawi sam resort skarbu? Z piątkowej wypowiedzi Aleksandra Grada wynika, że w sumie na rynek trafi raczej nie więcej niż 20 proc. akcji PKO BP. Dziś taki pakiet jest wart blisko 11 mld zł.