W ubiegłym tygodniu IATA zwróciła się do amerykańskiego Departamentu Transportu o zgodę na wprowadzenie zmian w oprogramowaniu, z którego korzystają zarówno agenci biur podróży jak i portale internetowe takie jak Expedia, Kayak, czy Orbitz. Ma to nie tylko przyspieszyć sam proces wyszukiwania miejsc w samolotach, ale umożliwić liniom lotniczym sprzedaż dodatkowych usług, takich jak możliwość wcześniejszego wejścia na pokład, zarezerwowania miejsc w wyższej klasie, czy zamówienia i zapłacenia za posiłki. IATA stwierdza we wniosku, że liczący sobie ponad 40 lat system komputerowy pozwala jedynie na prostą rezerwację biletów po ściśle określonych taryfach. Zmiany mają natomiast automatycznie identyfikować pasażera jako członka programu lojalnościowego danych linii (frequent flyer) a nowy system będzie kompilować także inne dane pozwalające na lepsze dopasowanie oferty do podróżującego. Obecnie tego rodzaju rezerwacje można wykonywać tylko za pośrednictwem stron internetowych samych przewoźników.

Testowanie nowego systemu rozpocznie się już w kwietniu i jeśli władze regulacyjne nie zgłoszą zastrzeżeń, będzie on dostępny dla przewoźników od 2016 roku.

Nie wszyscy jednak podzielają entuzjazm IATA. Krytycy najnowszej propozycji twierdzą, że zmiany systemowe zmuszą pasażerów do dzielenia się z przewoźnikami coraz większą ilością danych osobistych, a z drugiej strony utrudnią porównywanie ofert różnych linii lotniczych. Kevin Mitchell przez Business Travel Coalition, organizacji broniącej praw osób podróżujących służbowo nazwał wręcz najnowszą inicjatywę "koszmarem". Rzecznik IATA Perry Flint utrzymuje jednak, że podróżny będzie mógł skorzystać z opcji nieudzielania dodatkowych informacji, a opcja porównywania ofert pozostanie bez zmian.

Tomasz Deptuła z Nowego Jorku