W każdym przedsiębiorstwie wytwarzającym żywność, a także ją transportującym i sprzedającym, w tym w gastronomii, musi istnieć system kontroli szkodników. Podlega on nadzorowi najrozmaitszych (w zależności od rodzaju produktów) inspekcji, m.in. sanepidu i inspekcji weterynaryjnej. Podobne systemy obowiązują w produkcji i handlu farmaceutykami oraz kosmetykami. Wielkie sklepy nieraz wymagają wprowadzenia ich nawet w zakładach dostarczających produkty przemysłowe z uwagi na żywność sprzedawaną w tych samych obiektach handlowych.
Przedsiębiorstwa rolno-spożywcze, kosmetyczne i farmaceutyczne to podstawowi klienci firm DDD. Ale owady, a zwłaszcza gryzonie powodują straty także np. w przemyśle elektronicznym, elektrycznym, motoryzacyjnym, odzieżowym. Szkodniki trzeba też zwalczać w biurowcach.
Od czasu wejścia Polski do UE, m.in. pod wpływem wprowadzenia w życie IPM, zmienił się (nie tylko w „łańcuchu żywnościowym", lecz we wszystkich branżach) model zwalczania szkodników. Chodzi o to, by na zagrożenie owadami czy gryzoniami reagować na bieżąco, a nie jak wcześniej interwencyjnie, gdy już doszło do inwazji szkodników. Polega to na stałym monitorowaniu obiektów przemysłowych czy handlowych. Przekonuje się do tego coraz więcej przedsiębiorstw, nie tylko z branż najbardziej zagrożonych przez owady i gryzonie.
Monitoring wymaga dokładnych okresowych kontroli obiektu, podczas których sprawdza się punkty kontrolne, czyli np. karmniki deratyzacyjne (pułapki na gryzonie) czy lepy. Jeśli nadzór jest stały i fachowy, do inwazji szkodników wymagających specjalnej interwencji nie powinno w ogóle dochodzić. Symptomy nadchodzącego zagrożenia tłumione są w zarodku, co mieści się często, w ramach promocji, w cenie monitoringu.
Ile kosztują usługi DDD Ceny rozsądne czy zaniżone
Nie najlepsza obecnie kondycja gospodarki i przedsiębiorstw odbijają się także na efektywności walki ze szkodnikami. Część firm w ramach oszczędzania ogranicza środki przeznaczone na usługi dezynfekcji i deratyzacji. Przedsiębiorstwa starają się zwalczać owady i gryzonie własnymi siłami. Jednak delegowanym do tego pracownikom nierzadko brakuje kwalifikacji i zapału. W dodatku na przedsiębiorstwo spada wtedy obowiązek gromadzenia, bez pomocy fachowców DDD, dokumentacji wymaganej podczas okresowych audytów. Tak więc gryzonie i owady zyskują większą przestrzeń życiową, a audytorzy szansę na wykrycie braków w dokumentach i przypadków nieprzestrzegania przepisów. Wiele przedsiębiorstw, nawet jeśli nie rezygnuje z korzystania z usług DDD, konsekwentnie wybiera obecnie najtańsze oferty. Oznacza to z reguły zmniejszenie ilości kontroli przewidzianych w umowie o monitorowanie. Przepisy nie wskazują wprawdzie, jak często kontrole mają się odbywać (zależy to m.in. od charakteru obiektu i stopnia zagrożenia), ale z doświadczenia i znajomości biologii wynika, że powinny być dokonywane nie rzadziej niż raz w miesiącu. W tanich pakietach przewiduje się je raz na kwartał, a nawet co pół roku. Zarówno zleceniodawcy, jak i firmy DDD podejmują wtedy dość ryzykowną grę, choć niekiedy opłacalną, opartą na założeniu, że szkodniki po prostu się nie pojawią w liczbie, która zagrażałaby poważnymi stratami gospodarczymi lub pociągała za sobą niebezpieczeństwo dla zdrowia publicznego. Zresztą także, gdy są negocjowane rzetelne usługi i realne ceny, obie strony kontraktu muszą rozważyć alternatywę: albo mniejsza stawka za sam monitoring i dodatkowa opłata za ewentualną interwencję, albo wyższa cena, za to z interwencją już w nią wliczoną. Ryzyko jest podobne do tego, z jakim mają do czynienia firmy ubezpieczeniowe, z tym że w branży DDD, w przeciwieństwie do ubezpieczycieli, nie ma dobrych narzędzi do jego oszacowania. Bardzo tanich ofert jest na rynku sporo. Klienci mają też dobrą pozycję przy negocjowaniu stawek. To efekt ogromnej konkurencji na tym rynku. Zdarza się nawet, że firmy specjalizujące się np. w sprzątaniu oferują zwalczanie szkodników za darmo, w pakiecie obejmującym inne usługi. Jak ocenia prezes PSPDDID Wiktor Protas, ceny usług DDD w ciągu ostatnich kilkunastu lat spadły nawet czterokrotnie. I to pomimo wzrostu wydatków na preparaty do dezynsekcji i deratyzacji, co było następstwem ograniczenia (poprzez przepisy unijne) importu i możliwości stosowania tanich środków chemicznych, zawierających substancje czynne wytwarzane w krajach azjatyckich. – Są niestety firmy, które godzą się na każdą, nawet najniższą cenę. Ale ich usługi nie gwarantują rzeczywistej kontroli nad szkodnikami. A nieraz są właściwie fikcją – podkreśla Wiktor Protas. W praktyce przedsiębiorcy poszukującemu niedrogiej, ale wiarygodnej firmy DDD trudno ocenić, czy oferta jest tania, ale rozsądna, czy też podejrzanie tania. Stawki np. za monitoring bardzo się różnią w zależności od stopnia zagrożenia, charakteru firmy, obowiązujących w niej standardów higienicznych, a także od lokalizacji. Za każdym razem są indywidualnie negocjowane. Jednym z nielicznych przykładów, gdy ceny są mniej więcej ustalone, jest typowy sklep spożywczy o powierzchni ok. 100 mkw. Minimalna stawka za jego fachowe monitorowanie to 100 zł miesięcznie. Ale bez większego trudu można znaleźć firmę, która podejmie się tego zadania za 20 zł miesięcznie.