Uczestnicy dyskusji byli zgodni, że choć ciekawymi krajami surowcowymi są np. Mongolia i Kazachstan, to pojawia się tam problem z wywozem towarów – przede wszystkim przez Chiny, gdzie są one obłożone wysokimi cłami. Trudno także byłoby wywieźć np. boksyty – Chiny zgodzą się dopiero na wywóz wyżej przetworzonego, a więc i droższego produktu – aluminium.
– By region był interesujący dla inwestorów muszą być spełnione trzy warunki: muszą tam być złoża surowców, stabilność polityczna oraz infrastruktura – podsumował Piotr Mocny. I dodał, że jeśli chodzi o Chińczyków, to są oni skłonni do podjęcia większego ryzyka niż inne kraje. Dodał także, że jego zdaniem z punktu widzenia atrakcyjności kierunków inwestycyjnych warto brać pod uwagę Amerykę Łacińską.
Potrzebne wsparcie
– Staramy się wspomagać biznes chcący działać poza krajem. Mam na myśli promocję gospodarczą i dyplomację gospodarczą – powiedziała Małgorzata Mika-Bryska. – Staramy się ustalić z inwestorami, co jest lepsze w danym regionie, czy udział w targach, czy misje gospodarcze. Słuchamy zarówno sugestii firm, jak i informacji z wydziałów handlu naszych ambasad – dodała.
I przypomniała, że kilka dni temu UE przyjęła zapisy o dyplomacji gospodarczej – gdzie mogą działać połączone siły krajów UE, a kiedy potrzebne są wysiłki krajowe. – Musimy być jednak „zasobooszczędni". Chodzi o to by wykorzystując jak najmniej zasobów „wycisnąć" z nich jak najwięcej. To jest m.in. wyzwanie dla energetyki bazującej na węglu – powiedziała Mika-Bryska.
Arkadiusz Krężel zauważył, że dziś działania państwa jeśli chodzi o wsparcie inwestorów są o wiele bardziej rozwinięte niż 15–20 lat temu. Jego zdaniem dużą rolę odgrywają np. spotkania w MSZ z inwestorami, gdy na placówkę wyjeżdża nowy ambasador.
– Wsparcie polskich firm jest bardzo ważne. Z tego korzystają przecież inni. Przykładem niech będzie wizyta prezydenta Obamy w Senegalu – mówił Nowakowski.
Kto kogo kupi
– Nie wyobrażam sobie, by BHP Billiton czy Rio Tinto mogły kupić KGHM – powiedział Arkadiusz Krężel. Uznał, że być może z czasem spółki węglowe będą interesujące dla zagranicznych graczy. – Ale w ciągu 5–6 lat nie widzę możliwości dużych surowcowych zakupów w Polsce – podsumował. Dodał, że osobnym tematem są łupki – tu dochodzić może do ciekawych przetasowań.
Są firmy, które powinny pozostać w 100 proc. własnością Skarbu Państwa. To między innymi spółki przesyłowe jak PSE Operator czy Gaz-System.
Małgorzata Mika-Bryska, wicedyrektor Departamentu Energetyki w resorcie gospodarki
– Koszty jednostkowe wydobycia węgla i miedzi w Polsce są stosunkowo wysokie, dlatego dla firm z zagranicy nie jest to aż tak atrakcyjne – zauważył Piotr Mocny.
Przypomniał, że wezwanie NWR na Bogdankę to był projekt europejski i to w czasie, gdy węgiel był drogi. – Dziś potencjalny przejmujący ma swoje problemy i nie jestem pewien, że ten temat w ogóle wróci – ocenił.
Jego zdaniem temat przejęć w sektorze paliwowym może powracać, ale trudno dziś przesądzać, jak się zakończy. Zgodził się z opinią Arkadiusza Krężela, że w najbliższym czasie nie należy się spodziewać jakichś większych przejęć.
– O fuzjach i przejęciach decyduje rynek. Jednak rolą rządu i resortu gospodarki jest zdefiniowanie obszaru bezpieczeństwa kraju. Dlatego są firmy, które powinny pozostać w 100 proc. własnością Skarbu Państwa, mam na myśli m.in., spółki przesyłowe jak PSE Operator czy Gaz-System. Są one strategiczne dla działania kraju i tego nie zmienią nawet nowe przepisy energetyczne – zapowiedziała Mika-Bryska.
Bezpieczeństwo inwestycji
Ryzyka inwestycji to jedno, ale bezpieczeństwo to coś więcej – mówimy także o bezpieczeństwie ludzi czy środowiska. W ostatnim czasie sporo kontrowersji budzi sprawa szczelinowania gazu łupkowego, ale też np. możliwość powstania nowych odkrywek węgla brunatnego pod Legnicą, gdzie są największe w Europie złoża surowca. Do tego dochodzi np. podziemne zgazowanie węgla czy odmetanowanie pokładów przed eksploatacją. Ale nakłady na bezpieczeństwo to dodatkowe koszty. Z drugiej strony na BHP nie powinno się oszczędzać. Jak pogodzić te interesy?
– Szeroko rozumiane bezpieczeństwo jest związane zarówno z nowymi technologiami, jak i dyscypliną pracy. 90 proc. zużycia materiałów wybuchowych w gospodarce znajduje zastosowanie w górnictwie, dlatego rygory bezpieczeństwa są tak ważne – mówił Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego.
– Spójrzmy, jakie auta mieliśmy 20 lat temu, a jakie dziś. Ile przybyło udogodnień i zabezpieczeń. W górnictwie technologie muszą nadążać za zapotrzebowaniem, a paliwo musi być konkurencyjne. Dlatego wydobycie surowców musi być dziś i bezpieczne, i tanie – dodał.
Jego zdaniem jeśli chodzi o górnictwo podziemne celem powinno być maksymalne ograniczenie załóg w rejonach niebezpiecznych. Z kolei w przypadku gazu łupkowego zdaniem szefa WUG nie można zrobić „kopiuj" i „wklej" przenosząc amerykańskie technologie na polski grunt. Muszą one być sprawdzane w konkretnych warunkach geologicznych.
– Dlatego np. Katowicki Holding Węglowy bierze udział w testowaniu zarówno podziemnego zgazowania węgla, jak i odmetanowania przedeksploatacyjnego. Z kolei w KGHM na krótkiej ścianie eksperymentuje się z wydobyciem kombajnowym zamiast filarowo-komorowego – podkreślił Litwa. Dodał, że wszystkie badania wymagają czasu – podobnie jest w przypadku złóż węgla brunatnego, gdzie dochodzi jeszcze złamanie oporu lokalnych społeczności i władz.
– Dziś rekultywacja pogórniczych terenów jest naprawdę na bardzo wysokim poziomie. Kto nie wierzy, zapraszam do Bełchatowa – przekonywał Litwa.
Na bezpieczeństwie nie można w żaden sposób oszczędzać, bo to prędzej czy później się zemści. Nie chodzi tylko o katastrofy górnicze, ale i o skutki ekonomiczne.
Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego
– Bezpieczeństwo górnicze ma dwa wymiary. Pierwszy to działalność podziemna i odkrywkowa, którą w Polsce od lat rozwijamy i doskonalimy. Drugi wymiar to początki gazu łupkowego czy próby podziemnego zgazowania węgla, które jak na razie na skalę przemysłową prowadzone są tylko w Uzbekistanie. Ważna jest też wspomniana sprawa porozumienia ze społecznością lokalną, wszyscy wiedzą jakie reakcje budzą plany nowych odkrywek w okolicach Gubina czy Legnicy – mówił Dariusz Kowalczyk, kierownik Biura Zarządzania Wydobyciem PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna.
– Są głosy, by złoża legnickie pozostawić do podziemnego zgazowania. Ale inni eksperci mówią, że 100–200 m to za płytko, by tę metodę stosować, bo powstała w wyniku wypalenia pustka grozi osuwiskami i deformacją terenu – tłumaczył.
Dodał, że zważywszy na to, że złoże jest własnością państwa, inwestor musi spełnić wiele kryteriów i ponieść wiele nakładów, by uzyskać koncesję wydobywczą, a nawet wtedy nie ma gwarancji, że eksploatacja ruszy. – Dzisiejsze technologie są dopracowane pod względem bezpieczeństwa załóg i społeczeństwa. Nowe są wciąż objęte dużym ryzykiem i trudno dziś przesądzać, jakie będą ich dalsze losy – powiedział Dariusz Kowalczyk.
Badania na węglu
– Patrząc na raporty energetyczne i prognozy do 2050 r., mimo silnej dekarbonizacji UE zapotrzebowanie na węgiel będzie wynosiło 80–90 proc. dzisiejszego, bo ok. dwukrotnie wzrośnie zużycie energii – mówił Daniel Borsucki, dyrektor zespołu zarządzania mediami w KHW.
– A węgiel gwarantuje bezpieczeństwo energetyczne. Chcemy, żeby to był węgiel polski. Zwłaszcza, że w górnictwie węgla kamiennego zatrudnionych jest ok. 110 tys ludzi, a każdy taki etat tworzy 4–5 kolejnych. Dlatego KHW bierze udział w programach pilotażowych – dodał. Jego zdaniem mamy jeszcze wiele do zrobienia w zagospodarowaniu metanu, który jest 21 razy bardziej emisyjny niż CO2. A efektywność odmetanowania wynosi niespełna 40 proc.
– My mamy już cztery silniki po 1,5 MW zasilane metanem, docelowo chcemy mieć 20 MW mocy. Zwłaszcza, gdyby powiodło się odmetanowanie przedeksploatacyjne z powierzchni może być to dodatkowa gałąź naszych przychodów – mówił Borsucki. Obecnie metan pozwala na produkowanie energii i ciepła, może także posłużyć do produkcji chłodu na dole.
Zwłaszcza że szacunki Państwowego Instytutu Geologicznego mówią o tym, że udokumentowane zasoby metanu to ok. 90 mld m sześc., a perspektywiczne 250 mld m sześc. (dla porównania konwencjonalny gaz ziemny to 100 mld m sześc).
Surowce to podstawa
– Świat nie ma problemu z surowcami. Jedyne ograniczenia to polityka i technologie. Polska jest zasobna w surowce, ale organizacyjnie jesteśmy w tyle, co pokazują m.in. nietrafione koncesje łupkowe – ocenił prof. Mariusz Orion Jędrysek, były Główny Geolog Kraju. Przypomniał, że świat szykuje się do wykorzystywania surowców z dna morskiego, a Polska odeszła od tych projektów choć kilka lat temu planowana była budowa specjalnego statku.
– Jeszcze 5–6 lat temu byłem entuzjastą zgazowania węgla, jednak po wielu badaniach uważam, że to niemożliwe, bo przy zgazowani termicznym jednym z produktów jest CO, gaz trujący, a nikt nie gwarantuje, że nie dojdzie do ludzi i atmosfery. Bezpieczniejsze jest biologiczne zgazowanie przy pomocy bakterii węgla brunatnego, bo tam wydziela się metan, wodór i CO2, a produktem ubocznym są kwasy huminowe będące cennym nawozem – wyliczał Orion Jędrysek.
Dodał, że jest też przeciwny technologii CCS (wychwytywanie i podziemne składowanie CO2), bo nikt nie ma pewności, że w przyszłości nie dojdzie do rozszczelnienia górotworu. – Jestem zwolennikiem instalacji PGNiG w Borzęcinie, gdzie CO2 zatłacza się w miejsce po gazie po to, by przyspieszyć wydobycie – dodał.
I przyznał, że surowce w oderwaniu od energetyki nie mogą być zarządzane. – Dlatego pomysł [powołania – red.] ministerstwa energetyki jest nietrafiony. Jeśli już, to powinno być to ministerstwo energetyki i surowców – tłumaczył.
Co z kosztami?
– Ważny jest dobór odpowiednich technologii, bo wszystko się musi opłacać – zauważył Orion Jędrysek. – Obecnie jest potrzeba obniżenia kosztów wydobycia węgla także ze względu na ceny po tym, jak po rewolucji łupkowej w USA amerykański węgiel dotarł też na rynek europejski, a Chiny zgłaszają zapotrzebowanie na 300 mln ton mniej surowca. Ale nie możemy teraz przestać inwestować, bo nie moglibyśmy wydobywać, gdy wróci koniunktura – mówił Borsucki.
Dodał, że gdy mówimy o lepszym wykorzystaniu surowców wpisują się w to plany KHW, który chce budować blok energetyczny do spalania słabszych węgli nie nadających się do sprzedaży.
– Presja na obniżenie kosztów w górnictwie nie może się odbijać na BHP. W końcu pogorszenie stanu bezpieczeństwa to także koszty dla przedsiębiorcy. Ujemny wpływ działalności górniczej na załogę czy środowisko nie leży w interesie firm. Ale oczywiście trzeba się też starać unikać dodatkowych kosztów i oszczędzać złoża, tak, by wystarczyły również dla kolejnych pokoleń – powiedział Dariusz Kowalczyk.
– Nowe technologie wpisują się w obniżanie kosztów. Dziś mamy coraz mniej udostępnionych zasobów, a te najatrakcyjniejsze zostały wybrane. Np. w kopalniach węgla kamiennego ok. 30 proc. złóż jest w pokładach cienkich, ok. 1,5 m, dlatego ważna jest rola technologii. Ale mamy też złoża resztkowe, gdzie nie opłaca się wprowadzać maszyn, dlatego warto testować podziemne zgazowanie węgla – mówił Piotr Litwa. Dodał, że niezbędne jest mądre planowanie inwestycji (np. uwzględniających, że górnictwo węglowe co roku schodzi o 8 m niżej).
– Na bezpieczeństwie nie można w żaden sposób oszczędzać, bo to prędzej czy później się zemści. I nie mówię tu tylko o katastrofach górniczych, ale o skutkach ekonomicznych – podsumował szef WUG.
6 milionów złotych dziennie
Podatek od wydobycia miedzi i srebra wszedł w życie w kwietniu 2012 r., zaledwie pięć miesięcy po zapowiedzi jego ustanowienia przez premiera Donalda Tuska.
Deklaracja padła podczas exposé w listopadzie 2011 r., powodując ostrą przecenę akcji KGHM. Spadek kursu dodatkowo pogłębił wiceminister finansów Maciej Grabowski, który doprecyzował, że podatek mógłby przynieść 2–3 mld zł przychodów rocznie. W efekcie gigantycznej wyprzedaży akcji KGHM kurs spadł w dniu exposé o prawie 14 proc., do 143,9 zł.
Do prac nad podatkiem przystąpiono w ekspresowym tempie. Projekt uchwały został zaprezentowany już w grudniu, miesiąc później przyjęła go Rada Ministrów, w lutym trafił do Sejmowej Komisji Skarbu – opozycja nie zdołała przeforsować żadnych zapisów łagodzących jego wpływ na KGHM. Sejm i Senat przyjęły ustawę w marcu, wtedy też podpisał ją prezydent.
Ustawę zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego Ryszard Zbrzyzny, poseł SLD i przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. Wskazuje m.in., że prawo de facto dotyczy jednego podmiotu (nikt inny nie wydobywa w Polsce takich kopalin), poza tym weszło w życie po zaledwie 14-dniowym vacatio legis. Nie wiadomo, kiedy skarga zostanie rozpatrzona.
Podatek jest wyliczany na podstawie skomplikowanej formuły i jego wysokość zależy od kursów metalu i dolara. Nie stanowi on kosztu uzyskania przychodu (ważne przy obliczaniu CIT). W 2012 r. KGHM zapłacił 1,5 mld zł podatku. Koszt produkcji miedzi ze wsadów własnych wzrósł wobec 2011 r. o 42 proc. Trzy czwarte wzrostu to efekt nowej daniny. W tym roku podatek jest szacowany na około 2 mld zł.
—Adam Roguski