Cena magiczna
— To jedno euro jest dzisiaj w Europie ceną magiczną- przyznaje Lloyd Burdett w firm ie konsultingowej Futures Co.
Pomysł „wszystko za euro" zresztą nie jest nowy. Narodził się w roku 1990 w Wielkiej Brytanii, gdzie założona została sieć sklepów Poundland- tam wszystko kosztowało po funcie. Pomysł tak chwycił, że w dziesięć lat później było już w tym kraju 450 takich sklepów sprzedających wszystko od testów ciążowych,poprzez żarówki,papier toaletowy i inne artykuły codziennego użytku. Właściciele Poundlandów nie ukrywają, że w tej chwili sklepy takie cieszą się większym powodzeniem, niż przed kryzysem i tylko w tym roku otworzą kolejnych 60 takich placówek.
Z Wielkiej Brytanii pomysł przeszedł na kontynent i w samych Niemczech powstało już kilka sieci z artykułami za euro. Jeden tylko TEDi,który rozpoczął działalność w 2004 roku otwiera po 150 takich placówek rocznie. Niemiecki koncept jest podobny do polskiego - w tych najtańszych sklepach można kupić proste kosmetyki, gry zabawki, akcesoria. Dzisiaj TEDi ma w Niemczech 1300 placówek i planuje ekspansję do Słowenii i Austrii.
Mniejsze, więc droższe
Stoiska z towarami za euro pojawiają się także na włoskich i francuskich bazarach - można tam kupić małe mydełka, pęczki lawendy i innych ziół,miniaturowe opakowania szamponów,czy kremu do rąk Nivea, które produkuje w zredukowanych opakowaniach Unilever. Jan Zijrderveld przyznaje,że w ciągu ostatnich lat sprzedaż takich miniaturowych opakowań wzrosła o 20 procent. Jego zdaniem oferta takich produktów pozwala utrzymać lojalność konsumentów w tych najtrudniejszych dla nich czasach. Nie mówi jednak,że w gruncie rzeczy sam produkt w takim małym opakowaniu kosztuje więcej, niż gdyby ktoś kupił np dwukrotnie większe. —Ale nie ma co narzekać.Dla producentów znacznie łatwiej jest zmniejszyć opakowanie, niż podnosić ceny,bo to odstrasza— uważa Tom Vierhile z firmy konsultingowej Datamonitor. Jego zdaniem konsumenci dzisiaj znacznie większą uwagę zwracają na ostateczną cenę,a nie na to,że opakowanie,jakie dostają za euro jest malutkie.
W Hiszpanii Unilever sprzedaje pięć jednorazowych porcji proszku do prania za jedno euro, we Włoszech za euro można kupić lody Cornetto, a cena została mocno wybita na opakowaniu. Inną strategię przyjął francuski Danone oferuje czteropak budyniu Danette za jedno euro,chociaż jeszcze niedawno trzeba było za ten deser zapłacić np we Francji 1,39 euro.Opakowania są nowe z mocno wybitym „Prix Choc!",czyli „cena szokująca".
Starbucks nie jest już tak hojny.Wprawdzie też ma ofertę za jedno euro, ale są to po prostu mniejsze porcje. Także McDonald's w Hiszpanii, Włoszech i Niemczech ma ofertę za euro - nawet piwo i Coca Colę.Te produkty zmieniają się dość często,np w Hiszpanii i we Włoszech najczęściej są to sałatki, bądź koktajle mleczne.