– Przyszłość naszej linii dzieli się na dwa etapy. Pierwszy dotyczy tego, co robimy teraz w ramach procesu restrukturyzacji i zgodnie z planem złożonym do Komisji Europejskiej. Drugi etap dotyczy naszej przyszłości po restrukturyzacji – powiedział prezes LOT Sebastian Mikosz podczas Walnego Zgromadzenia Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) w Dausze, stolicy Kataru. – Decyzja Brukseli (o zgodzie na pomoc publiczną – red.) jest dla nas bardzo ważna. Od niej będzie zależało nasze istnienie. Czekamy na nią i liczymy, że wyda decyzję tak szybko, jak to możliwe – dodał.
Restrukturyzacja ma przywrócić LOT trwałą rentowność. Wynik z działalności podstawowej w tym roku ma wynieść 71 mln zł, a w 2015 r. 113–137 mln zł. Mikosz twierdzi, że w tym roku wszystko idzie zgodnie z budżetem. – Prowadzimy równocześnie proces prywatyzacji, a zatem musimy też mieć coś do zaoferowania potencjalnym inwestorom, którzy z nami rozmawiają. Każda firma musi pokazać, dokąd chce zmierzać, jaki jest kierunek jej rozwoju. Każdy inwestor o taki dokument pyta. Nie możemy informować, że naszym jedynym dokumentem jest plan prywatyzacji. Dlatego jesienią chcemy być gotowi z naszą strategią – powiedział „Rz" szef LOT.
Podczas konferencji IATA mówiło się o tym, że wniosek o pomoc dla polskiego przewoźnika został w Brukseli ostro oprotestowany. Rządowemu wsparciu dla LOT przeciwne są cztery linie lotnicze oraz jeden związek zawodowy. Te linie to Ryanair i IAG (zrzeszający m.in. British Airways i Iberię), które zgłosiły protesty oficjalnie, oraz anonimowa linia czarterowa i duża regularna – najprawdopodobniej niemiecka Lufthansa.
Dyrektor generalny Lufthansy Carsten Spohr zapytany przez „Rz" o blokowanie publicznego wsparcia dla polskiej linii powiedział: – Nawet nie wiedziałem, że LOT ubiega się o taką pomoc. Ale generalnie muszę powiedzieć, że Lufthansa jest przeciwna wszelkim formom pomocy publicznej. Każda jej forma jest dla nas problemem, obojętne, jakiej europejskiej linii dotyczy. Zresztą podobnie jesteśmy przeciwni wspieraniu przewoźników pozaeuropejskich – bo czy można akceptować, kiedy linie subsydiowane przez państwo sztucznie zaniżają ceny na europejskim rynku? – powiedział.
Danuta Walewska z Dauhy