Majowe ceny poszły jednak w górę praktycznie wszędzie. Wśród miast atrakcyjnych dla turystów najbardziej wstrzemięźliwe są Poznań i Warszawa (plus 20 proc. w porównaniu z majem 2014), wyraźnie podrożały Madryt i Dublin.

Dlaczego w maju jest tak drogo? – Trudno powiedzieć. Oczywiste jest to tylko w przypadku Wiednia, bo skok cen jest podyktowany Eurowizją. W przypadku Polski powód jest inny – nasz kraj staje się coraz atrakcyjniejszy dla turystów z Europy Północnej: Norwegów i Szwedów, oraz Zachodniej, głównie Niemców, a to jest sygnał, że hotelarze mogą pozwolić sobie na podciągnięcie nieco cen w górę – uważa Justyna Śnieżek z Trivago. Z danych Trivago wynika, że Polacy wyjeżdżający na zagraniczne weekendy są bardzo oszczędni i płacą średnio za 2-osobowy pokój tylko 395 zł.

Majowej drożyzny można uniknąć, przenosząc weekendowy wyjazd na jesień. Wtedy za podobne pieniądze, jakie trzeba wydać na sam hotel, można znaleźć pakiet z przelotem i opłaconym zwiedzaniem bądź uczestnictwem w innych atrakcjach – wynika z wyliczeń wyszukiwarki turystycznej Qtravel. Oferta City Break (weekend w mieście) jest jednak dopasowana do kalendarza wydarzeń lokalnych. – Takie oferty trzeba sprawdzać na bieżąco – mówi Michał Laskowski, dyrektor działu sprzedaży Qtravel. – Są wśród nich wystawy, pokazy mody, targi kulinarne, koncerty, festiwale – dodaje.

Niektóre miasta, wyjątkowo skuteczne w promocji turystyki, teraz zastanawiają się, co zrobić, aby takich ofert było mniej. W Barcelonie ograniczony został wstęp licznych grup wycieczkowych na bazar żywnościowy La Boqueria. Ateny i Wenecja windują ceny. W Wenecji podwyżka jest tak rażąca, że zdzieraniem pieniędzy z turystów zajęła się już Komisja Europejska. Odwiedzający Wenecję poskarżyli się, że władze miejskie i transport publiczny stosują podwójne stawki – jedne dla mieszkańców miasta, inne dla przyjezdnych. To powszechna praktyka m.in w Rosji, ale nie w krajach UE. Tymczasem 4-osobowy pakiet: przejazd vaporetto – wodnym tramwajem, wejście do muzeum i Pałacu Dożów, dwukrotne skorzystanie z toalety i dostęp do Wi-Fi dla mieszkańców miasta kosztuje 12 euro, dla turystów zagranicznych – 136 euro. Samo zwiedzenie Pałacu Dożów dla tubylców jest za darmo, obcokrajowcy muszą zapłacić 18 euro. – Tak, to prawda, Wenecja żyje z turystów. Ale utrzymanie różnicy cen powstrzyma niektórych przed przyjazdem do naszego miasta i tym samym nie staniemy się włoskim Disneylandem – mówi Silvio Testa, który wcześniej wsławił się kampanią przeciwko zezwoleniu na cumowanie w Lagunie Weneckiej wielkich statków wycieczkowych.