W maju bieżącego roku rząd brytyjski ogłosił nową reformę dotyczącą systemu nadzoru transmisji danych, tzw. Investigatory Powers Bill. Ma ona na celu zwiększenie dostępu władz do danych osobowych, które mogą posłużyć w ściganiu kryminalistów oraz podczas rozpraw sądowych. Minister spraw wewnętrznych, Theresa May, zapewnia, że wprowadzenie nowego prawa jest koniecznym środkiem w walce z przestępczością oraz terroryzmem.
Na początku tego tygodnia Apple zwrócił się jednak do brytyjskiego komitetu parlamentarnego na piśmie, w którym zawarł dogłębną analizę oraz krytykę projektu nowej ustawy. Amerykańska korporacja skupiła się na dwóch podstawowych kwestiach reformy, jakimi są szyfrowanie danych oraz możliwość zhakowania się w razie konieczności przez firmę do swoich własnych produktów.
Brytyjskie władze oczekują od firm podjęcia wszelkich starań, by stworzyły możliwość dostępu do treści wiadomości pod nakaz sądowy. Zapewniają jednak, że nie wymagają od nich rekonstrukcji całych swoich systemów w tym celu. Zdaniem Apple, projekt ustawy może być zinterpretowany niejednoznacznie i wymaga dalszego uściślenia.
Apple w niektórych swoich produktach (np. iMessage) stosuje technikę szyfrowania typu „end-to-end", polegającą na tym, że szyfrowanie danych odbywa się na całej drodze pomiędzy użytkownikami. Oznacza to, że tylko nadawca oraz odbiorca wiadomości są w stanie ją odczytać, firma natomiast nie posiada dostępu do jej treści. Technika ta ma zagwarantować bezpieczeństwo i poufność korespondencji oraz zwalczyć ataki hakerskie oraz przestępcze.
Apple obawia się, że zwiększenie dostępu władz do informacji użytkowników może w efekcie osłabić cały system zabezpieczający sieci danych. Sytuację tę z pewnością spróbują wykorzystać grupy przestępcze – przekonuje firma. Apple wyraził również zaniepokojenie tym, że władze innych państw, w tym Rosji i Chin, mogą zażądać takich samych praw, co brytyjski rząd. Zdaniem firmy, sytuacja ta może doprowadzić do poważnego naruszenia prywatności użytkowników na całym świecie.