Przedstawiciel Rosawtodor (odpowiednik polskiej GDDKiA) zapowiedział agencji Reuters, że część kolejowa mostu przez Zalew Kerczeński nie powstanie do końca czerwca 2019 r., tak jak wcześniej planowano. Urzędnik tłumaczy, że podany termin był „wstępny".
Jednak komunikat tej samej instytucji z 18 lutego 2015 r. głosił, że „Otwarcie ciągłego ruchu samochodowego i początek eksploatacji zbudowanej linii kolejowej, zgodnie z postanowieniem rządu na się rozpocząć w grudniu 2018 r., a wprowadzenie obiektu do eksploatacji i zakończenie kontraktu państwowego jest zapisane na 30.06.2019 r".
Teraz okazuje się, że budowa części kolejowej mostu wymaga „więcej czasu i okazuje się bardziej skomplikowana niż zakładano". Urzędnicy zapewniają, że pierwsze próbne pociągi pojadą mostem w końcu 2019 r.
Kontrakt na budowę mostu na Krym otrzymała firma objętego zachodnimi sankcjami oligarchy - Arkadija Rotenberga. Ten judoka i przyjaciel Władimira Putina jeszcze z lat szkolnych jest wraz z bratem Borysem w kręgu najbliższych prezydenta Rosji. Firmy Rotenbergów dostają najtłustsze rządowe kontrakty. Są m.in. głównym dostawcą rur dla Gazpromu; za państwowe kredyty budowały obiekty w Soczi.
W grudniu 2015 r. Rosjanie zaczęli przerzucać na półwysep materiały budowane i ruszyły pierwsze prace przygotowawcze na terenie Krasnodarskiego kraju. Zostały już zbudowane miasteczka dla budowlańców na 3,5 tysiąca i 1,5 tys. miejsc. Most ma kosztować 228,3 mld rubli (3,45 mld dol.) i docelowa ma mieć 7,5 km nad morzem, plus 11,5 km łączących je dróg na Mierzei Tuzlińskiej). Obecnie jedyna możliwość dostania się na półwysep to przeprawa promowa, połączona z ruchem pociągów i autobusów. Jest zależna od pogody i niewydajna, więc kolejki oczekujących sięgają kilkunastu godzin. Trudności są też w dostarczaniu na Krym towarów.