Jak wynika z informacji wyszukiwarki noclegów Trivago ceny za noclegi w tym terminie podskoczyły średnio o 36 proc. Przy tym Sztokholm także wcześniej nie należał do miast tanich. Poza czasem trwania konkursu trzeba było tam zapłacić po 200 euro za hotelową noc. Teraz, na czas Eurowizji ta cena wzrosła do 273 euro.
Nie są też tanie także bilety na koncerty, które zresztą zostały wyprzedane w kilkadziesiąt minut po rozpoczęciu aukcji. Najtańszy kosztował wówczas 11 euro za udział w próbach półfinałowych, najdroższy - 280 euro- za finał. Szwedzi w ocenach internetowych uznali je za „rozsądne".
Z danych Trivago wynika, że w sukces swojej piosenki „Say Yay" najbardziej wierzą Hiszpanie, którzy chcą świętować jej sukces na miejscu. Zarezerwowali oni 225 proc. więcej noclegów, niż przed rokiem w tym samym okresie. Na horrendalne ceny zgadzają się także Finowie (wzrost rezerwacji z tego kraju w porównaniu z tym samym okresem 2015 o 81 proc.), po nich Norwegowie (plus 63 proc.), a także sami Szwedzi, których zainteresowanie miastem w tych dniach zwiększyło się o prawie 43 proc., Niemcy (plus 39 proc.) i Włosi (plus 37 proc.) oraz Duńczycy (plus 25 proc.).
Polacy wyraźnie nie uwierzyli w sukces „Colour of your life" - piosenki Michała Szpaka, który wystąpi w półfinale 12 maja. Trivago nie uwzględniła rezerwacji z naszego kraju w swoich zestawieniach, co oznacza, że jeśli był nawet jakiś wzrost, to minimalny.
Sztokholmscy hotelarze uzależnili jeszcze ceny od tego jak daleko ich obiekt jest położony od stadionu narodowego Ericsson Globe Arena. Jeśli hotel położony jest w promieniu kilometra, trzeba się liczyć ze średnim wydatkiem 280 euro za noc. Jeśli tak odległość wzrośnie do 2 km, cena spada do 216 euro.