Poczta Polska (PP) we wtorek upubliczniła swoją nową strategię do 2021 r. Jest ona całkowitym przeciwieństwem tej dotychczasowej, która – jak podkreśla Przemysław Sypniewski, prezes PP – nie przyniosła efektów. Teraz Poczta ma być jeszcze bardziej państwowa – wycofano się z planów upublicznienia spółki na Giełdzie Papierów Wartościowych, a do tego PP powierzone mają być zadania związane z e-administracją czy realizacją programów rządowych (np. Mieszkanie+).
Listonosze priorytetem
- Główną przesłanką poprzedniej strategii było zbijanie kosztów, poprzez zmniejszanie zatrudnienia, czy ograniczanie sieci placówek. Naszymi pierwszymi decyzjami było wstrzymanie zwolnień, zwiększanie etatów i podniesienie wynagrodzeń - mówi prezes Sypniewski.
To właśnie pracownicy (a tych w PP jest niemal 80 tys.) w nowej strategii traktowani są priorytetowo. Do tego stopnia, że wypracowywane przez spółkę zyski mają być w znacznej części pompowane w płace. – Zysk powinien być inwestowany w kapitał ludzki. Priorytetem jest zwiększanie wynagrodzenia – zaznacza.
Pocztowcy jeszcze kilka lat temu zarabiali 100 proc. średniej krajowej, dziś tylko ok. 75 proc. Średnie wynagrodzenie w Polsce w sektorze przedsiębiorstw to 4,3 tys. zł brutto. Natomiast średnia w PP to ok. 3,3 tys. zł brutto. Zarząd spółki opracował program wzrostu wynagrodzeń tak, by w ciągu pięciu lat średnia płaca w PP zbliżyła się do średniej krajowej. Ale Poczta nie zapomina też o biznesie. Państwowy operator – wobec kurczącego się rynku listów – musi szukać nowych źródeł przychodów, które pozwolą sfinansować ambitne programy płacowe.
Dziś Poczta Polska jest w słabej kondycji. Malejący popyt na tradycyjne usługi listowe spowodował, że w latach 2009–2016 wpływy ze sprzedaży zmniejszyły się o prawie 2 mld zł, czyli o 15 proc. Dopiero w zeszłym roku firmie udało się zahamować spadek przychodów. Operator liczy, że w br. wreszcie – pierwszy raz od wielu lat – wypracuje zysk.