Ukraina oskarżyła Gazprom o szantaż i łamanie umowy technicznej, w myśl której Ukraina zabezpiecza tranzyt surowca do państw UE pod warunkiem, że sama dysponuje odpowiednią ilością paliwa w podziemnych zbiornikach.
– Jesteśmy w stanie zapewnić nieprzerwany tranzyt gazu do Europy do czasu, jeśli nie stworzy to zagrożenia dla bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju – powiedział "Rz" rzecznik ukraińskiej spółki Naftogaz Walentyn Zemliański.
Rzecznik rosyjskiego koncernu Siergiej Kuprijanow ma nadzieję, że Ukraina wywiąże się z umów na przesyłanie gazu przez swoje terytorium: – Powinny być wykonywane bez względu na to, czy Naftogaz ma podpisane kontraktyz pośrednikami w sprzedaży rosyjskiego surowca (spółki RosUkrEnergo), czy też nie. Kuprijanow uspokoił europejskich odbiorców: – Eksport surowca odbywa się bez zakłóceń. Zlecenia na tranzyt na dobę, które sięgają 356,6 mln m sześc. surowca, zrealizowano w pełnym zakresie.
Ukraińsko-rosyjski spór o dostawy gazu trwa od kilku tygodni. Gazprom zarzuca Ukrainie brak podpisanych kontraktów na import gazu w 2008 r. Rosyjski monopolista twierdzi, że w związku z tym surowiec, który płynie na Ukrainę, jest odbierany nielegalnie. – W tym kraju osiadło już 1,9 mld metrów sześć. rosyjskiego paliwa – mówił Kuprijanow.
Przedstawiciele Naftogazu odpowiadają: chcemy podpisać kontrakty, ale nie pod presją ultimatum. Ukraiński rząd nie zgadza się także z żądaniami Gazpromu utworzenia wspólnego przedsiębiorstwa (z udziałem rosyjskiego monopolisty), które miałoby dostęp nie tylko do gazu importowanego na Ukrainę, ale także surowca wydobywanego w tym kraju (rocznie ok. 70 – 75 mld m sześc.).