Z informacji, jakie każdy może znaleźć na stronie internetowej norweskich służb skarbowych, wynika, że każdy z polskich pracowników spółki PGNiG Norway (w całości własności PGNiG) zarobił w ubiegłym roku po 2,8 mln koron brutto. Po odliczeniu podatku tak Cyryl Federowicz, jak i Maciej Zwierzchowski otrzymali wynagrodzenie w wysokości po 1,5 mln koron, czyli ok. 750 tys. zł. To plasuje ich wysoko – bo na 20. pozycji – w gronie najlepiej zarabiających pracowników w Norwegii w ich grupie wiekowej. Cyryl Federowicz ma 28 lat, a Maciej Zwierzchowki 29. Prezes PGNiG Norway Geir Kvĺl uzyskał wynagrodzenie w wysokości 4,3 mln koron.
To o tyle zaskakujące, że Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo jest kontrolowane przez Skarb Państwa, który posiada ok. 73 proc. akcji koncernu. Oznacza to, że tak zarząd PGNiG, jak i szefowie spółek zależnych tej grupy podlegają regułom ustawy o ograniczeniu wynagrodzeń w spółkach o znaczącym udziale Skarbu Państwa, popularnie zwanej kominową.
Według jej zapisów miesięczna płaca prezesa wynosi najwyżej sześciokrotność przeciętnej płacy, a szefowie spółek zależnych mogą otrzymać najwyżej jej czterokrotność. Dlatego w ubiegłym roku Michał Szubski jako prezes PGNiG zarobił 210 tys. zł, a dodatkowo 240 tys. zł, zasiadając w radach nadzorczych spółek zależnych. W sumie zatem jego wynagrodzenie było o ok. 40 proc. niższe od tego, jakie otrzymali podlegli mu pracownicy w Norwegii.
W wyjaśnieniu, jakie otrzymaliśmy od rzeczniczki PGNiG Joanny Wasickiej-Zakrzewskiej, czytamy, że „decyzje o wynagrodzeniach zapadły w listopadzie 2007 roku i od tego czasu nie uległy zmianie”. Jej zdaniem płace „wszystkich pracowników PGNiG Norway są ustalone na poziomie rynkowym wynikającym z warunków obowiązujących w norweskiej branży naftowej i są bardzo zbliżone do tych wypłacanych w innych spółkach naftowych”. Rzeczniczka PGNiG przekonuje, że wiek dyrektorów nie ma znaczenia, bo „obaj są kluczowi z punktu widzenia zarządzania norweską działalnością grupy PGNiG i wykazali się odpowiednimi kompetencjami”.
W Norwegii swoją spółkę zależną ma także grupa Lotos. A w jej zarządzie zasiada tylko jeden Polak. Jego wynagrodzenie w ubiegłym roku wyniosło ok. 600 tys. koron brutto, czyli ok. 300 tys. zł. Płaca ta jest wyjątkowo niska, jeśli porównać ją z zarobkami Norwegów z zarządu Lotos Norway. Szef tej firmy Henrik Carlse zarobił w 2008r. 4,9 mln koron (brutto, a podatek wyniósł 2,2 mln koron).