Gdyńska Hydromega wymyśliła sześciokołowego łazika o hydraulicznym napędzie, ożarowski WB Electronics zajął się łącznością, a konstruktorzy z Wojskowej Akademii Technicznej zbudowali elektroniczne zmysły militarnego robota Lewiatan.
Zdalnie sterowany pojazd ma sobie w przyszłości poradzić jako zwiadowca — obserwacyjną głowicę elektrooptyczną można wysoko unosić na teleskopowym maszcie. Robot może też torować drogę żołnierzom przez nierozpoznany teren np. pole minowe. Albo sam dowiezie, bez narażania ludzi, amunicję na pierwszą linię, a nawet gdy potrzeba, ewakuuje spod ostrzału rannych.
— Nie ograniczamy możliwości maszyny tylko do zadań militarnych — będzie mogła wyręczać człowieka tam gdzie jest zagrożenie: w ryzykownych operacjach podczas gaszenia pożarów, niebezpiecznych awarii czy niosąc ratunek na bagnach — uzupełnia Zbigniew Zienowicz prezes gdyńskiej Hydromegi, specjalizującej się w innowacyjnych rozwiązaniach hydraulicznych.
Roboty już się sprawdzają na wojnie — zdalnie sterowany saperski sprzęt wykorzystują Amerykanie gdy tylko pozwala to zmniejszyć ryzyko dla żołnierzy. Do czołowych producentów robotów inżynieryjnych należą firmy z USA, Południowej Afryki, w ogień posyła zdalnie sterowane maszyny armia izraelska.
— Pójdziemy zdecydowanie tą samą drogą, będziemy zamawiać wojskowe roboty. Producenci muszą jednak budować sprzęt ściśle dostosowany do potrzeb i warunków np wojny w Afganistanie — mówi Marcin Idzik wiceminister obrony narodowej ds modernizacji sił zbrojnych.