Dopiero w połowie przyszłego tygodnia można będzie zaobserwować zwiększenie popytu, zwłaszcza na metale przemysłowe, a wśród nich na miedź. W tej sytuacji rynek będzie nastawiony przede wszystkim na zmiany kursu dolara i sygnały o zaostrzeniu polityki pieniężnej, a takie pojawiły się w USA. Tyle że nikt się nie łudzi, że będą one miały taki sam efekt jak te, które płyną z Pekinu.
Analitycy są też bardzo sceptycznie nastawieni do oznak ożywienia gospodarczego. Wniosek? Metale drożeć znacząco nie będą. Ceny miedzi w tej sytuacji powinny pozostać w okolicy 7 tys. dol. za tonę w transakcjach trzymiesięcznych. Nie bez znaczenia jest fakt, że bardzo powoli spadają zapasy tego metalu na LME.
Ceny ropy nie będą w najbliższym czasie wyraźnie spadać, bo powstrzymuje je przedłużenie strajku we francuskim Totalu. W tej sytuacji i przy dolarze, który przestał się już wyraźnie wzmacniać, należy się liczyć z tym, że ceny ropy będą się wahać w granicach 75 – 80 dol. za baryłkę.
W sytuacji, kiedy na rynku żadne ważniejsze wydarzenia nie wyznaczają kierunku, pojawił się popyt na złoto, zwłaszcza notowane w tanim euro – za uncję płacono aż 826,35. Inwestorzy wyraźnie szukali alternatywy dla wspólnej waluty. W handlu dolarowym za uncję trzeba było zapłacić 1116,35 dol. Złoto taniało w Azji, ale problem jest znany – Chińczycy świętują.