Więcej obcokrajowców w szpitalach

Pacjenci z zagranicy chętniej leczą się w Polsce. Mieszkańcy UE skorzystali w 2009 roku z usług naszej publicznej służby zdrowia 93 tys. razy. Zamiast zarabiać, szpitale często odprawiają jednak chętnych z kwitkiem

Publikacja: 01.03.2010 02:16

Więcej obcokrajowców w szpitalach

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Choć Polacy coraz gorzej oceniają rodzimą publiczną służbę zdrowia, mieszkańcy innych państw UE korzystają z niej coraz chętniej. Mają do tego prawo w nagłych przypadkach dzięki obowiązującym w całej Unii przepisom o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego. W zeszłym roku publiczne placówki rozliczyły za obcokrajowców ponad 93 tys. usług wartych blisko 59 mln zł (rok wcześniej było to 31 mln zł). Polacy leczyli się w ubiegłym roku w Unii ok. 74 tys. razy. [wyimek]74 tys. razy leczyli się Polacy w zeszłym roku w innych krajach Unii[/wyimek]

– Pacjenci z Unii, potrzebujący pilnie pomocy medycznej, są traktowani tak samo jak nasi ubezpieczeni – tłumaczy Andrzej Troszyński z NFZ.

Pacjentów i pieniędzy z UE mogłoby trafić do polskich przychodni i szpitali o wiele więcej. Jeszcze kilka lat temu publiczne szpitale kierowały personel na kursy językowe, planowały podwyższanie standardów usług hotelowych. Teraz zagranicznych gości szukają tylko lecznice prywatne. A publiczne bronią się przed nimi jak mogą. I to mimo że sale operacyjne po godzinie 14. stoją w nich często puste. – W latach 2006 – 2008 miałem ok. 100 – 150 pacjentów z Unii Europejskiej. W ubiegłym roku starałem się nie przyjmować ich na leczenie planowe, bo jest to dla szpitala skrajnie nieopłacalne – mówi prof. Marian Zembala, dyrektor Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu. – Nie przyjmuję pacjentów z zagranicy, chyba że z wypadków komunikacyjnych. To się nie opłaca – dodaje Bogdan Koczy, dyrektor urazówki w Piekarach Śląskich.

Szpitale nie mogą przyjmować pacjentów komercyjnie, a za leczenie w ramach ubezpieczenia dostają za obcokrajowca tyle, ile NFZ płaci średnio w Polsce za taką usługę, a nie tyle, ile wyniosły koszty. – Jako jeden z niewielu szpitali mamy nawet specjalny terminal do sprawdzania, czy karta obcokrajowca jest ważna – mówi Adam Radomyski, wiceszef Instytutu Chorób Płuc i Gruźlicy w Warszawie. Dodaje jednak, że pacjentów z zagranicy jest niewielu. Szpital w żaden sposób ich nie zachęca, bo mu się to nie opłaca. Pacjenci tacy, jeśli już szukają pomocy za granicą, czyli w Polsce, są zwykle w gorszym stanie.

– Na dodatek trzeba ich na tyle wyrehabilitować, by bezpiecznie wrócili do domu. Pobyt jest dłuższy, przez to bardziej kosztowny – mówi Zembala. Dodaje też, że ubezpieczyciele z Niemiec, Danii i Austrii bardzo pilnują, by ich pacjentów rozliczać po kosztach polskich. I porównuje koszty: w tych krajach operacja wieńcowa kosztuje od 28 do 34 tys. euro. Śląskie Centrum Chorób Serca wyliczyło, że taka operacja komercyjnie kosztuje ok. 14 – 16 tys. euro. – A stawkę dostajemy taką jak za pacjenta polskiego. Kilkanaście tysięcy złotych – mówi Zembala. Dlatego na operacje planowe woli przyjąć pacjentów z Ukrainy czy Rosji, za których dostaje pełen zwrot kosztów.

Korzystniejszy sposób rozliczeń dostarczyłby do szpitali dodatkowe pieniądze, których NFZ brakuje. Ale i sam Fundusz mógłby poprawić działanie. – Obecnie nie dolicza nawet kosztów administracyjnych związanych z rozliczeniem usług dla obcokrajowca. Tymczasem niemieckie kasy doliczają od razu na ten cel 20 proc. kosztów świadczenia – mówi Marek Wójcik, ekspert Związku Powiatów Polskich.

Czemu więc mieszkańcy UE wybierają Polskę? Powodów jest kilka. Część obcokrajowców to polscy emigranci. Mają zaufanie do polskich lekarzy, nie muszą borykać się z barierą językową. Polscy eksperci są też znani na świecie jako jedni z najlepszych np. w otolaryngologii, kardiologii czy proktologii. – Mamy wiele zapytań o możliwość leczenia z zagranicy – mówi Teresa Romanowska, szefowa warszawskiego szpitala Solec.

Ponadto część kas chorych z państw UE, np. niemieckie, finansuje zabiegi w ramach podstawowego ubezpieczenia tylko w części. Od reszty kosztów można wykupić prywatną polisę. W takim przypadku leczenie w Polsce to oszczędność. – W Londynie żyje się łatwiej, ale kilka razy zawiodłam się na tutejszej opiece medycznej i teraz wolę sie raz czy dwa razy w roku przebadać w Polsce – mówi „Rz” Anna Majchrzewska, Polka mieszkająca od kilku lat w Anglii. – Faktycznie jest tu dobra opieka i pomoc dla ciężarnych i małych dzieci, ale gdy dostałam zapalenia żył, przez ponad cztery miesiące leczono mnie pochodnymi aspiryny. W Warszawie od razu lekarz skierował mnie do szpitala – opowiada. W Polsce już dwukrotnie z pomocy specjalistów korzystał też jej mąż, Irlandczyk. I laserowo usunął wadę wzroku. – Zapłata z własnej kieszeni w Polsce była dwa razy tańsza niż dopłata do zabiegu w ramach ubezpieczenia w Wielkiej Brytanii – mówi Majchrzewska.

Reklamę Polsce robią też lekarze pracujący za granicą. Pacjenci często chwalą ich wiedzę, ale przede wszystkim życzliwe podejście do pacjenta. W tym miesiącu doktor Adam Szeląg, ginekolog pracujący w Malmoe, został uznany w prestiżowym konkursie za najlepszego lekarza w Szwecji.

[ramka][srodtytul]Nie promujemy turystyki medycznej, chociaż ten rynek szybko się rozwija[/srodtytul]

Na początku 2008 r. Urząd Komitetu Integracji Europejskiej szacował zdrowotne wydatki obcokrajowców w Polsce na 80 mln dolarów, czyli 0,4 proc. światowego rynku turystyki medycznej. – Teraz może wynosić 200 – 250 mln dolarów – uważa Artur Gosk, prezes Izby Gospodarczej Turystyki Medycznej. Jego zdaniem do Polski mogłoby trafiać o wiele więcej pieniędzy, bo mamy świetnych ekspertów, coraz więcej prywatnych klinik i dobre połączenia lotnicze. – W 2012 r. wartość rynku turystyki medycznej na świecie ma przekroczyć 100 mld dolarów – mówi Gosk, powołując się na amerykańskich ekspertów. Niestety, żaden z polskich rządów nie pomyślał o promowaniu turystyki medycznej, mimo że to szansa na pieniądze i na zatrzymanie najlepszych lekarzy w kraju. Tymczasem kraje mniej zamożne, jak Węgry, i te bogate, jak Szwajcaria czy Emiraty Arabskie, starają się znaleźć własne nisze. W Polsce mamy do czynienia z inicjatywą oddolną. W pobliżu zachodniej granicy działają setki lub nawet tysiące małych gabinetów lekarskich koncentrujących się na obsłudze Niemców. To między innymi stomatologia, chirurgia, okulistyka. Jak grzyby po deszczu powstają również kolejne firmy specjalizujące się w organizacji wycieczek medycznych dla Austriaków, Włochów czy Anglików.[/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinia: Adam Kozierkiewicz, ekspert ochrony zdrowia[/srodtytul]

Korzystanie z opieki zdrowotnej przez obcokrajowców z UE nie wydłuża kolejek w Polsce. Na zabiegi te NFZ dostaje pieniądze od zagranicznych ubezpieczycieli. Obcokrajowcy mogą korzystać z publicznej służby zdrowia w Polsce tylko w przypadku zabiegów i wizyt nieplanowanych. Formuła jest jednak dość elastyczna i może objąć np. leczenie bolącego zęba czy dializę. Ale przy operacji stawu biodrowego trudno mówić o nagłym wypadku. Żeby leczyć się w Polsce planowo, obcokrajowcy potrzebują pozwolenia swojego funduszu zdrowia. Polityka państw jest tu różna. Niemieckie i austriackie kasy chorych często patrzą na takie prośby przychylnie, bo jest to dla nich oszczędność. Za leczącego się w Polsce swojego ubezpieczonego muszą zapłacić tyle, ile szpital dostaje za ubezpieczonych od NFZ.[/ramka]

Choć Polacy coraz gorzej oceniają rodzimą publiczną służbę zdrowia, mieszkańcy innych państw UE korzystają z niej coraz chętniej. Mają do tego prawo w nagłych przypadkach dzięki obowiązującym w całej Unii przepisom o koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego. W zeszłym roku publiczne placówki rozliczyły za obcokrajowców ponad 93 tys. usług wartych blisko 59 mln zł (rok wcześniej było to 31 mln zł). Polacy leczyli się w ubiegłym roku w Unii ok. 74 tys. razy. [wyimek]74 tys. razy leczyli się Polacy w zeszłym roku w innych krajach Unii[/wyimek]

Pozostało 91% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca