Sygnały z Waszyngtonu, że nastąpi kolejne cięcie stóp i wypowiedzi przedstawicieli OPEC, że ropy na rynku jest za dużo, spowodowały podwyżki cen. I ta tendencja się utrzyma.
Ropa byłaby o wiele droższa niż w piątek (powyżej 94 dol. za baryłkę Brent w Londynie), gdyby nie wygasający konflikt między prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem i koncernem Exxon. Wiadomo, że Chavez zawsze interweniuje na swój, najczęściej bardzo kontrowersyjny sposób, gdy ropa tanieje.
Wsparciem dla cen surowca, i to na kilka tygodni, są też wypowiedzi OPEC, że ropy na rynku jest pod dostatkiem, a popyt będzie mniejszy, niż sądzono. To sygnał, że kartel nie zamierza na najbliższej konferencji (5 marca) zwiększać limitów wydobycia.
Słaby dolar dał impuls do wzrostu cen metali przemysłowych, zwłaszcza aluminium (do 2830 dol. za tonę). W jego przypadku do zwyżki cen dołożyły się kłopoty producentów w RPA i Chinach. Podrożała też miedź (do 7820 dol. za tonę). I ta tendencja również się utrzyma.
Kłopoty z produkcją platyny na długo wywindowały ceny metalu. I 2055 dolarów za uncję nie wydaje się poziomem ostatecznym. W sytuacji, gdy RPA ma kłopoty (a z tego kraju pochodzi 80 proc. platyny), jakiekolwiek przerwy w produkcji natychmiast mają odbicie w cenach. Jeśli kłopoty z dostawami energii do kopalń utrzymają się, cena 2075 dol. za uncję nie wydaje się niczym nadzwyczajnym. Analitycy uważają, że pod koniec roku może zabraknąć nawet 400 tys. uncji platyny.