– Odwołaliśmy loty, które cieszyły się najmniejszym zainteresowaniem wśród pasażerów – ich obłożenie sięgało w najlepszym wypadku 30 – 40 proc. – tłumaczy Kamil Wnuk, rzecznik spółki. W dodatku przewoźnik cierpi na niedobór samolotów, bo dostawa dwóch boeingów 737 jest opóźniona.
Nierentowne połączenia nie pomogły finansom spółki. Według prognoz Centralwings miał zakończyć ubiegły rok stratą 35 mln zł, a w 2008 r. wyjść na niewielki plus. Tymczasem strata EBIT spółki w 2007 r. wyniosła niemal 73 mln zł i była o 8 mln zł wyższa od poniesionej w 2006 roku.
– Dlatego musieliśmy zawiesić niektóre nasze połączenia – twierdzi Wnuk.
Spółka jednak, wbrew czarnym scenariuszom przewidującym jej bankructwo, nie zamierza wycofać się z rynku. Do końca kwietnia zarząd ma przygotować nowy plan rozwoju. Spółkę czeka teraz cięcie kosztów administracyjnych. Sytuację ma poprawić także zwiększenie liczby połączeń czarterowych czy wykonywanie połączeń sprzedawanych przez PLL LOT.
Według zapowiedzi Wnuka przewoźnik zamierza w nowym rozkładzie przywrócić niektóre zawieszone obecnie rejsy.