Bezpośrednio, czyli taniej?

Farmacja. Brytyjski urząd antymonopolowy ostrzega przed kosztami Bezpośredniej dystrybucji. Do wprowadzenia takiego systemu sprzedaży leków w Polsce przymierza się koncern Astra Zeneca

Publikacja: 28.03.2008 02:13

Bezpośrednio, czyli taniej?

Foto: Rzeczpospolita

Rząd Wielkiej Brytanii, a nie Komisja Europejska, powinien zadecydować o dalszych losach dystrybucji bezpośredniej leków w tym kraju – tak uznał tamtejszy Office of Fair Trading, odpowiednik polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ma na to 90 dni. W przygotowanym przez OFT raporcie, do którego dotarła „Rz”, urząd wskazuje na najważniejsze zagrożenia związane z tym systemem.

Na czym polega bezpośrednia sprzedaż leków? Producent podpisuje umowę na wyłączność z jedną czy z kilkoma hurtowniami. Przechowują one i dostarczają leki w jego imieniu bezpośrednio do aptek, z pominięciem mniejszych dystrybutorów. Hurtownik spełnia rolę operatora logistycznego, a producent zyskuje bezpośredni kontakt z aptekami. Teraz kilku hurtowników kupuje lek od producenta, przechowuje go i sprzedaje we własnym imieniu do aptek lub innych, mniejszych hurtowni, naliczając marżę.

Poligonem doświadczalnym dla nowego rozwiązania były dwa kraje: właśnie Wielka Brytania i Hiszpania. Pierwszy wprowadził je na rynek brytyjski w kwietniu 2007 r. koncern Pfizer, podpisując umowę na wyłączność z Alliance Unichem. W ślad za nim poszły inne firmy: Sanofi-Aventis i Astra Zeneca, która szykuje się do wprowadzenia sprzedaży bezpośredniej w Polsce (jak pisaliśmy, wytypowała już czterech potencjalnych partnerów spośród największych hurtowni).

Dystrybucja bezpośrednia wywołała sporo kontrowersji w Wielkiej Brytanii. Gdy startował z nią Pfizer, inni hurtownicy protestowali, obawiając się wypadnięcia z łańcucha dostaw. Brytyjski urząd antymonopolowy w raporcie nie kryje, że system może stanowić spore zagrożenie dla National Health Service (odpowiednik Narodowego Funduszu Zdrowia), a przez to i dla pacjentów.

Urząd wyliczył, że jeśli w wyniku dystrybucji bezpośredniej rabaty udzielane aptekom na leki refundowane spadłyby o 1 proc., to koszty NHS na leki refundowane wzrosłyby o 50 mln funtów w skali jednego roku. Pozbawienie aptek rabatów – np. 10 – procentowych (obecnie otrzymują od hurtowni średnio 10,5 proc.) – kosztowałoby NHS aż 0,5 mld funtów, co w rezultacie oznacza dla płatnika wzrost cen leków.

– Trzeba jednak pamiętać, że w Wielkiej Brytanii apteki oddają część z rabatów udzielonych przez hurtownie NHS, który wylicza swój udział w upustach zależnie od ich wielkości i poziomu obrotów danej placówki. Po wprowadzeniu bezpośredniej dystrybucji rabaty ulegną znacznemu zmniejszeniu – mówi „Rz” Andrzej Tarasiewicz, prezes Związku Pracodawców Hurtowni Farmaceutycznych skupiającego największych dystrybutorów w kraju. – Polskim aptekarzom to nie grozi. Nasz rynek hurtowy jest też znacznie mniej skoncentrowany niż brytyjski. Większość koncernów produkujących leki nie zaryzykuje na razie podobnego kroku jak Astra Zeneca. Będą przyglądać się, w jakim stopniu pomysły tej firmy sprawdzą się w polskich realiach.

Zdaniem Marty Sendrowicz z kancelarii Allen & Overy, w Polsce nie ma barier prawnych dla wprowadzania przez producentów leków systemu sprzedaży bezpośredniej. – Ze względu na realia polskiego rynku, który nie jest tak dojrzały jak brytyjski i mniej dynamiczny, mało prawdopodobne jednak, by któryś z przedsiębiorców zdecydował się na wyłączną sprzedaż za pośrednictwem jednego tylko hurtownika. Taka zmiana nie powinna być też wstrząsem dla pozostałych, bo najwięksi dystrybutorzy już dziś pełnią de facto rolę dostawców przedhurtowych. Ci, którzy nie zostaną operatorem logistycznym konkretnego producenta, będą wciąż mieli duże możliwości dostosowania się do nowej sytuacji – np. szukając dla siebie nisz.

Także z punktu widzenia aptekarzy nowy model nie powinien wiele zmienić, bo zarówno każdemu producentowi, jak i hurtownikowi będzie nadal zależeć, by sprzedać jak najwięcej. Skrócenie łańcucha dystrybucji o jedno ogniwo może też wpłynąć korzystnie na końcową cenę leku. A siła oddziaływania tego zjawiska będzie na początku duża, biorąc pod uwagę rozdrobnienie polskiego rynku farmaceutycznego.

Rząd Wielkiej Brytanii, a nie Komisja Europejska, powinien zadecydować o dalszych losach dystrybucji bezpośredniej leków w tym kraju – tak uznał tamtejszy Office of Fair Trading, odpowiednik polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ma na to 90 dni. W przygotowanym przez OFT raporcie, do którego dotarła „Rz”, urząd wskazuje na najważniejsze zagrożenia związane z tym systemem.

Na czym polega bezpośrednia sprzedaż leków? Producent podpisuje umowę na wyłączność z jedną czy z kilkoma hurtowniami. Przechowują one i dostarczają leki w jego imieniu bezpośrednio do aptek, z pominięciem mniejszych dystrybutorów. Hurtownik spełnia rolę operatora logistycznego, a producent zyskuje bezpośredni kontakt z aptekami. Teraz kilku hurtowników kupuje lek od producenta, przechowuje go i sprzedaje we własnym imieniu do aptek lub innych, mniejszych hurtowni, naliczając marżę.

Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca