Rząd Wielkiej Brytanii, a nie Komisja Europejska, powinien zadecydować o dalszych losach dystrybucji bezpośredniej leków w tym kraju – tak uznał tamtejszy Office of Fair Trading, odpowiednik polskiego Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ma na to 90 dni. W przygotowanym przez OFT raporcie, do którego dotarła „Rz”, urząd wskazuje na najważniejsze zagrożenia związane z tym systemem.
Na czym polega bezpośrednia sprzedaż leków? Producent podpisuje umowę na wyłączność z jedną czy z kilkoma hurtowniami. Przechowują one i dostarczają leki w jego imieniu bezpośrednio do aptek, z pominięciem mniejszych dystrybutorów. Hurtownik spełnia rolę operatora logistycznego, a producent zyskuje bezpośredni kontakt z aptekami. Teraz kilku hurtowników kupuje lek od producenta, przechowuje go i sprzedaje we własnym imieniu do aptek lub innych, mniejszych hurtowni, naliczając marżę.
Poligonem doświadczalnym dla nowego rozwiązania były dwa kraje: właśnie Wielka Brytania i Hiszpania. Pierwszy wprowadził je na rynek brytyjski w kwietniu 2007 r. koncern Pfizer, podpisując umowę na wyłączność z Alliance Unichem. W ślad za nim poszły inne firmy: Sanofi-Aventis i Astra Zeneca, która szykuje się do wprowadzenia sprzedaży bezpośredniej w Polsce (jak pisaliśmy, wytypowała już czterech potencjalnych partnerów spośród największych hurtowni).
Dystrybucja bezpośrednia wywołała sporo kontrowersji w Wielkiej Brytanii. Gdy startował z nią Pfizer, inni hurtownicy protestowali, obawiając się wypadnięcia z łańcucha dostaw. Brytyjski urząd antymonopolowy w raporcie nie kryje, że system może stanowić spore zagrożenie dla National Health Service (odpowiednik Narodowego Funduszu Zdrowia), a przez to i dla pacjentów.
Urząd wyliczył, że jeśli w wyniku dystrybucji bezpośredniej rabaty udzielane aptekom na leki refundowane spadłyby o 1 proc., to koszty NHS na leki refundowane wzrosłyby o 50 mln funtów w skali jednego roku. Pozbawienie aptek rabatów – np. 10 – procentowych (obecnie otrzymują od hurtowni średnio 10,5 proc.) – kosztowałoby NHS aż 0,5 mld funtów, co w rezultacie oznacza dla płatnika wzrost cen leków.