W tym samym czasie rodzima branża rozwija się w niesamowitym tempie. Trudno znaleźć dziś sieć handlową, która nie zamierzałaby budować nowych placówek czy przejmować konkurentów. Równie trudne jest jednak wskazanie takiej, która chętnie podniosłaby płace pracownikom – zarabiającym jak dawniej, ale pracującym coraz więcej.

Zjawisko roszczeń płacowych obserwujemy w wielu sektorach gospodarki. Jak do tej pory biznes radzi z nim sobie dobrze. Chcąc zatrzymać pracowników, np. przed wyjazdem za granicę, przedsiębiorcy podnoszą pensje, tnąc jednocześnie koszty i poprawiając efektywność. Innej drogi nie ma.

Powinni zrozumieć to także właściciele sklepów i sieci handlowych. Trudności ze znalezieniem np. kasjerów, wynikające z bardzo niskich zarobków, odbijają się bowiem na ich klientach. Kiedy po zrobieniu zakupów w pobliskim supermarkecie muszę czekać pół godziny do kasy, mimo że połowa stanowisk stoi pusta, krew mnie zalewa. Podobnie jak setki innych klientów, których obserwuję, przesuwając się powoli do kasy. Za każdym razem powtarzam sobie wtedy, że więcej już tu nie wrócę. Na razie wracam. Na razie.