Tak wynika z projektu raportu w sprawie wpływu gazociągu na środowisko naturalne Morza Bałtyckiego, który powstaje w Parlamencie Europejskim. Ostateczna wersja dokumentu będzie gotowa w ciągu kilku tygodni i trafi na początku lipca pod głosowanie.

Zdaniem europosła Marcina Libickiego, jeśli dokument zostanie przyjęty, będzie dla polityków ważnym narzędziem w przekonywaniu Komisji Europejskiej do zablokowania inwestycji. Zwłaszcza że raport wzywa Brukselę do „wykorzystania wszelkich środków prawnych w celu uniemożliwienia budowy rurociągu na skalę zaproponowaną przez inwestora”. W raporcie Parlament wyraża też „zdecydowany sprzeciw” wobec traktowania tej inwestycji „jako kwestii bilateralnych stosunków między państwami”.– To byłoby dziwne, gdyby władze Niemiec nie wzięły pod uwagę opinii Parlamentu Europejskiego – mówił wczoraj Marcin Libicki. – Solidarność energetyczną wpisano do traktatu lizbońskiego. Projekt Nord Stream wzbudza wiele kontrowersji, choćby ze względu na zagrożenie, jakie stworzyć może naruszenie zalegającej na dnie Bałtyku broni z czasów obu światowych wojen. Raport Parlamentu potwierdza zagrożenie, ale – mimo zapowiedzi Libickiego – może mieć symboliczne znaczenie. Dla Rosjan rurociąg to priorytetowa inwestycja – na pewno z niej nie zrezygnują. Podobnie koncerny niemieckie, które w zamian za zaangażowanie w Nord Stream liczą na dostęp do rosyjskich złóż.Inwestycja kosztować ma 8 mld euro. Obok Rosjan (Gazprom) i Niemców (E.On oraz BASF) uczestniczy w niej także holenderski Gasunie.