– Katastrofa w Halembie spowodowała falę krytyki dotyczącej górniczych firm zewnętrznych (w przypadku Halemby prokuratura postawiła zarzuty właścicielowi firmy Mard – red.). Związkowcy naciskali, by kopalnie zaczęły zatrudniać swoich ludzi. To się odbija na kadrach 250 firm zewnętrznych – mówi Andrzej Śmieszkoł, prezes Stowarzyszenia Budownictwa Górniczego.
W tym roku Kompania Węglowa zatrudni 7 tys. ludzi, a po 1,5 tys. – Katowicki Holding Węglowy i Jastrzębska Spółka Węglowa. Chętnych jest dwa razy więcej niż miejsc. Wielu to pracownicy firm okołogórniczych. A spółki węglowe już mają problem ze współpracą z firmami zewnętrznymi. – Do wielu przetargów nikt się nie zgłasza, a to opóźnia inwestycje – tłumaczy Jarosław Zagórowski, prezes JSW. – W kopalni ludzie mają gwarancję pracy i wyższe płace – przyznaje Śmieszkoł.
Firmy okołogórnicze zatrudniają 10 proc. pracowników górnictwa węgla kamiennego (ok. 11 tys. ludzi na 110 tys. w branży). W JSW w pierwszym kwartale 2008 r. pracowało 49 firm zewnętrznych (w KW 55, w KHW 54). – Średnio w ciągu doby w naszych kopalniach pracują pod ziemią 4 tys. osób z firm zewnętrznych – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW (spółka zatrudnia 22 tys. ludzi).
Pracownicy firm zewnętrznych wykonują głównie najcięższe roboty (m.in. drążenie wyrobisk) lub specjalistyczne (pogłębianie szybów). Nie zajmują się fedrowaniem – to sprawa kopalnianych brygad. – Firmy zewnętrzne wykonują szereg prac, których nie bylibyśmy w stanie wykonać sami bez wzrostu zatrudnienia – przyznaje Ryszard Fedorowski, rzecznik KHW.
Jeśli pracownicy firm usługowych uciekną do kopalń, część przedsiębiorstw może upaść. – Na rynku zostanie kilkanaście najsilniejszych zakładów – prognozuje Zagórowski. – By temu zapobiec, firmy górnicze przyuczają pracowników z innych branż do niektórych robót – przyznaje Śmieszkoł. Na rynku padają sugestie, że sięgną po pracowników ze Wschodu.