Zakaz sprzedaży genetycznie modyfikowanego materiału siewnego, który obowiązuje od dwóch lat, nie przyniósł zamierzonego rezultatu. Polscy rolnicy bardzo szybko przekonali się do korzyści, jakie daje odporna na szkodniki kukurydza modyfikowana genetycznie (GMO). Jej nasiona kupują za granicą.
– Nasza firma sprzedała w tym roku w Polsce znacznie więcej nasion, niż potrzeba do obsiania całej powierzchni, jaka w ubiegłym roku była w kraju pod uprawami GMO – mówi nasz rozmówca z jednej z globalnych firm biotechnologicznych.
W Europie produkcją i sprzedażą genetycznie modyfikowanych nasion zajmuje się kilkanaście firm. W katalogu unijnym zarejestrowanych jest 61 odmian modyfikowanej kukurydzy Bt – odpornej na omacnicę prosowiankę. Ten powszechnie występujący na południu Polski szkodnik niszczy zasiewy. Koszt zakupu nasion genetycznie modyfikowanej kukurydzy to dla rolnika wydatek dodatkowych 150 zł na hektar, a korzyści wynikające z wyższych plonów sięgają 400 – 1500 zł. – Rolnicy na południu Polski mają do wyboru: albo niższe plony, albo uprawę kukurydzy GMO, i bardzo wielu wybiera tę druga opcję – tłumaczy prof. Tadeusz Michalski, prezes Polskiego Związku Producentów Kukurydzy.
Kukurydzę GMO uprawiają nie tylko duże gospodarstwa, ale nawet małe i średnie. Właścicielowi kilkunastu hektarów ziemi bardziej opłaca się zainwestować dodatkowe 2 – 3 tys. zł w nasiona GMO, niż kupić opryskiwacz, na który musiałby wydać kilkaset tysięcy złotych. – To naturalne, że rolnicy przekonują się do nowych technologii i szybko zwiększają uprawy GMO. Podobne zjawisko wystąpiło wcześniej np. w Czechach – dodaje Robert Gabarkiewicz.
W tym roku powierzchnia upraw GMO w Czechach wzrosła z 5 do 8 tys. ha. Ale we Francji, która wiosną ogłosiła memorandum na stosowanie transgenicznej kukurydzy MON 810, powierzchnia upraw spadła do zera, choć w 2007 roku przekraczała 21 tys. ha.