Z informacji „Rz” wynika, że wykorzystanie biopaliw w transporcie wyniosło w pierwszym półroczu ponad 3 proc. W samym drugim kwartale było to powyżej 3,45 proc., czyli wymaganego przez rząd w tym roku poziomu. – Tylko groźba zapłacenia wysokich kar zmusza dystrybutorów do oferowania biopaliw, które w przeciwnym razie nie trafiłyby na rynek. Ich sprzedaż jest zbyt kosztowna – twierdzi Jacek Wróblewski, prezes Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego.
Koszty przedsiębiorstw wiążą się z zakupem dość drogiego surowca, bo olej rzepakowy w ubiegłym roku zdrożał niemal dwukrotnie. Ale z drugiej strony przyznane przez rząd ulgi w akcyzie mają rekompensować im różnice w cenie konwencjonalnych paliw i ich ekologicznych zamienników.
O tym, że kierowcy kupują biopaliwa, decyduje przede wszystkim cena. Dlatego dystrybutorzy muszą ją znacznie obniżać. Kilka dni temu sieć sklepów Intermarche ogłosiła, że będzie sprzedawała na swoich stacjach ekologiczne paliwo B20 po 4 zł za litr. To o 30 – 40 groszy taniej, niż trzeba zapłacić za tradycyjny olej napędowy. B20 w jednej piątej składa się z oleju rzepakowego. Dostawcą Intermarche został J&S Energy.
PKN Orlen postawił na sprzedaż bioestru, czyli paliwa do silników Diesla wyprodukowanego całkowicie z oleju rzepakowego. Na stacjach Bliska litr bioestru kosztuje o ok. 30 groszy mniej niż oleju napędowego.
W drugim kwartale sprzedaż biopaliw (B20 i B100) wzrosła w Polsce aż o 80 proc. w porównaniu z początkiem roku – wynika z danych Urzędu Regulacji Energetyki. Najbardziej poprawiły się wyniki sprzedaży bioestru (o 91 proc.).