Wczoraj ropa kosztowała już nawet 52 dol. za baryłkę. A jeszcze kilka dni temu dość silne wsparcie cen było na poziomie 55 dol. za baryłkę, ale kolejne minorowe informacje z firm i rynków finansowych okazały się zbyt silną presją. – W sytuacji kiedy codziennie pojawiają się niekorzystne informacje, ceny ropy nie są już w stanie znaleźć oparcia przed dalszym spadkiem – podał JP Morgan. Zdaniem analityków tego banku tanią ropą będziemy cieszyć się jeszcze przez kilka miesięcy. Ale potem okaże się, że ograniczenie wydatków na inwestycje (wczoraj po raz kolejny informowali o tym Kanadyjczycy) spowoduje, że ropy jest mniej, niż rynek potrzebuje, i surowiec ten znów zacznie drożeć.

Na razie jednak ceny tego surowca spadły już o ponad 65 proc. w porównaniu z rekordowym notowaniem z lipca 2008 r. Niskie ceny ropy już przekładają się na spadek inflacji. To jednak zbyt mało, aby odczuła to kondycja gospodarki światowej.

Efektem przeceny na rynku ropy powinno być obniżenie dopłat paliwowych przez linie lotnicze. Ale na razie na taki krok zdecydowało się jedynie kilka z nich, bo przewoźnicy, chroniąc się przed ryzykiem cenowym, wykupili transakcje zabezpieczające przed wzrostem cen. Większość linii zawarła takie transakcje po 100 – 120 dol za baryłkę. Dopłat nie obniżył polski LOT. Jak twierdzi rzecznik spółki Wojciech Kądziołka, linia zrobi to wówczas, gdy spadek cen będzie miał charakter trwały.

Tanieje zaś benzyna na stacjach. Według danych portalu e-Petrol obecnie najpopularniejsza benzyna Eurosuper 95 kosztuje 3,98 zł za litr (w ciągu tygodnia staniała o 7 gr). Natomiast za olej napędowy na stacjach trzeba zapłacić 3,95 zł, co oznacza że jego cena spadła o 4 gr.