Związkowcy z „Solidarności” i z innych związków grożą protestami. Ani jedni, ani drudzy nie są zadowoleni z przyjętej przez rząd w superpilnym trybie specustawy stoczniowej (określa ona zasady sprzedaży majątku zakładów w Gdyni i Szczecinie oraz wypłat rekompensat dla pracowników). Mimo to „Solidarność” nie chce, by prezydent zawetował ustawę.
–To wybór między gangreną a tyfusem. Ale jeśli nie ustawa, to prawo upadłościowe. Wówczas ewentualne odprawy w najgorszym scenariuszu wyniosą 3 – 5 tys. zł – oświadczyli wczoraj stoczniowcy z „Solidarności”.
Dziś mają apelować w tej sprawie do prezydenta. – Bez specustawy stocznia zostanie bez środków. W styczniu możemy nie dostać wypłat – mówi „Rz” Marek Lewandowski, rzecznik „Solidarności” w Stoczni Gdynia.
Przedstawiciele pozostałych związków ze stoczni (Stoczniowiec, „Solidarność ‘80”) w środę przesłali do ministra skarbu prośbę o spotkanie w sprawie specustawy. Jak twierdzą, nie uwzględniono ich uwag w trakcie prac nad projektem, nie mogli uczestniczyć w posiedzeniu Sejmowej Komisji Skarbu, na której chcieli wnieść swoje poprawki. Pod apelem nie podpisała się „Solidarność”.