– Biorąc pod uwagę duże znaczenie eksportu dla naszej branży spożywczej, liczba wniosków z Polski jest nadal niewielka – mówi „Rz” Piotr Kondraciuk, dyrektor Biura Promocji Żywności w Agencji Rynku Rolnego.
W 2008 r. wysłaliśmy do Brukseli cztery wnioski o dofinansowanie programów promocyjnych wartych łącznie kilkanaście milionów złotych. Unia zaakceptowała tylko jeden z nich. Dotyczy promocji spożycia warzyw i owoców na rynku krajowym. Wartość programu, który wystartował kilka dni temu to 2 mln euro.
Na razie w 2009 r. nie jest lepiej. Do Brukseli trafiły dopiero dwa wnioski na łącznie 16 mln euro. Dotyczą promocji wołowiny w kraju oraz produktów mleczarskich, owoców i warzyw oraz miodu na ośmiu rynkach UE. Wniosków byłoby więcej, gdyby polskim firmom nie brakowało pieniędzy na wkład własny. Komisja finansuje 50 proc. programu, 30 proc. wykłada rząd, resztę muszą dołożyć producenci. Na nich spoczywa także, m.in. opłacenie podatku VAT.Ę – Więcej wniosków składają te kraje „starej” Unii, w których działają fundusze promocji, a których do tej pory nie ma w Polsce – mówi Kondraciuk.
Nasze firmy nie mogą się doczekać na stworzenie funduszy promocyjnych od niemal trzech lat. Projekt ustawy autorstwa Ministerstwa Rolnictwa – który nie trafił do tej pory do Sejmu – zakłada , że rocznie producenci mają wpłacać do funduszy w sumie ok. 33 mln zł.
Pozyskania pieniędzy nie ułatwia też sama Unia. O dofinansowanie nie może ubiegać się organizacja producentów, która nie zakończyła wcześniej zaakceptowanego programu. Z tego powodu w 2008 r. Bruksela odrzuciła wniosek Krajowego Związku Spółdzielni Mleczarskich. Chciał on promować przetwory mleczarskie na Ukrainie. Wcześniej jednak zaczął promocję nabiału w Polsce za łącznie. Trzyletni program wart jest niespełna 10 mln euro.